O śmierdzących obawach brytyjskich ministrów poinformował tabloid "Mirror". Członkowie tamtejszego rządu mieli rozważać w trakcie prywatnych rozmów możliwość zakażenia się koronawirusem po wydaleniu gazów jelitowych w zamkniętej przestrzeni, przede wszystkim toalecie. Jak podaje portal, przeprowadzone testy wykazały, że wirus może być obecny w odchodach, ale nie ma konsensusu naukowców co do ryzyka zakażenia się po wydaleniu mieszaniny gazów z jelit. Jeden z cytowanych ministrów przekonuje wszakże, iż coś jest na rzeczy.
Zdaniem polityka w Australii istnieją dowody na "genomowe połączenie" dwóch zakażonych COVID-19 osób, które wcześniej korzystały z tej samej toalety. Ten sam minister stwierdził również, że w Hongkongu naukowcy dobrze udokumentowali przypadki przenoszenia się chorób zakaźnych przez rury kanalizacyjne.
Te rewelacje jednak nie przekonują wszystkich członków brytyjskiego rządu. Inny anonimowy minister podkreślił, że to nie jelita, lecz usta i nos są odpowiedzialne za zakażenie koronawirusem. Również rzecznik premiera Borisa Johnsona nic nie słyszał o rzekomych powiązaniach koronawirusa i gazów jelitowych, w przeciwieństwie do - rzecz jasna - płuc.
Z pewnością najbardziej w takich sytuacjach cierpi powonienie.