Zakażenie koronawirusem jednego z pracowników zostało potwierdzone przez agencję. Jednocześnie kielecki ARiMR podkreśla, że osoba ta nie miała kontaktu z rolnikami z regionu od 16 marca, kiedy to w biurach agencji wprowadzono ograniczenia systemowe w pracy.
Polecany artykuł:
"Osoba, u której stwierdzono zakażenie koronawirusem przebywa w izolacji domowej, a stan zdrowia pracowników Świętokrzyskiego Oddziału Regionalnego, którzy mieli z nią kontakt jest obecnie monitorowany. Równocześnie z zachowaniem wszystkich procedur bezpieczeństwa pracownicy oddziału zostali skierowani do wykonywania pracy w sposób zdalny, tzn. nie świadczą pracy w siedzibie oddziału" - głosi komunikat ARiMR.
Wyniki ważniejsze od zdrowia?
Do agencji od 16 marca nie przychodzili już beneficjenci, ograniczono działanie biur. Agencja wprawdzie zapewnia, że dochowano wszelkich zasad bezpieczeństwa i procedur, ale kielecki radny Marcin Chłodnicki jest przeciwnego zdania. Radny podkreśla, że zagrożenie, jakim jest koronawirus, bagatelizowano, a dla kierownictwa ważniejsze były wyniki niż zasady bezpieczeństwa i higieny.
- Jak mówią pracownicy, którzy chcą pozostać anonimowi, bo boją się o pracę, od początku pandemii bezpieczeństwo mocno kulało, bo najważniejsze są wyniki. Jak mówią pracownicy, Agencja nie wprowadziła masek, a przywileju pracy zdalnej dostąpiła kadra kierownicza i nieliczni pracownicy - twierdzi Marcin Chłodnicki.
Agencja w komunikacie zaznacza, że od 16 marca żaden z beneficjentów nie miał bezpośredniego kontaktu z zakażonym koronawirusem pracownikiem z Kielc. Marcin Chłodnicki zwraca jednak uwagę na inną kwestię.
- Sprawa wygląda tak, że wirusa wykryto u jednego pracownika. W budynku pracuje ok. 100 osób, a chora osoba nim zorientowała się, że może mieć wirusa miała kontakt z niektórymi pracownikami z całego województwa, których jest ok. 500. Teraz widzicie skalę niebezpieczeństwa, za które odpowiedzialność ponosi kierownictwo tej instytucji - napisał w komentarzu na Facebooku radny.
Zlekceważone zagrożenie?
Marcin Chłodnicki w rozmowie z naszym portalem podkreśla, że dyrekcja bagatelizowała zagrożenie, dochodziło wręcz do wyśmiewania osób, które chciały dezynfekować otoczenie w obawie przed wirusem. Dodatkowo radny kieleckiej Lewicy uważa, że błędem było zwolnienie dwóch doświadczonych specjalistów z zakresu bezpieczeństwa.
- Dyrektor miał dość lekceważące podejście, śmiał się, że płyn dezynfekcyjny śmierdzi wódką w pracy. Tego typu żarty, choć pracownicy sami siebie pytali: "gdzie my jesteśmy", gdy to słyszeli - mówi w rozmowie z Eska Info Kielce Marcin Chłodnicki.
Polecany artykuł:
Radny Marcin Chłodnicki dotarł również do informacji o drugiej osobie pracującej w świętokrzyskim oddziale ARiMR, która właśnie jest w trakcie diagnostyki pod kątem obecności koronawirusa w organizmie. Pracownicy oficjalnie nie komentują sprawy, dyrekcja jest nieuchwytna.