"Zwracam się z ogromną prośbą o nagłośnienie problemu, jakim jest nieprzestrzeganie zasad epidemiologicznych przez proboszcza parafii im. Św. Alojzego Orione w Ostojowie, ks. Sławomira Molendowskiego. Dziś na mszy o godz. 9 w kościele znajdowało się ponad 50 osób. Wierni usłyszeli od księdza, że nie ma zamiaru nikogo wypraszać. Tym samym jest to równoznaczne z niepotrzebnym narażeniem na zachorowanie na COVID-19 wszystkich uczestniczących oraz z łamaniem obowiązującego prawa. Biorąc pod uwagę liczne potwierdzone przypadki w pobliskim szpitalu w Skarżysku, taka postawa jest skandaliczna. Sprawa została zgłoszona na posterunek policji w Skarżysku-Kamiennej. Uprzejmie proszę o pomoc w przekazaniu mieszkańcom woj. świętokrzyskiego, żeby w trosce o własne zdrowie i bezpieczeństwo zgłaszali podobne wykroczenia do odpowiednich służb" - napisała nasza czytelniczka, która pragnie pozostać anonimową.
Sprawa ewentualnego naruszenia zakazu zgromadzeń została zgłoszona na policję, ale dopiero ok. godz. 13:00. Patrol pojechał na teren parafii, lecz funkcjonariusze nie byli w stanie zweryfikować liczby wiernych na mszy, ponieważ nabożeństwo odbyło się cztery godziny wcześniej. Duchowny został również poinformowany o aktualnie obowiązujących zasadach bezpieczeństwa.
5 czy 50?
Udało nam się skontaktować z proboszczem parafii pod wezwaniem św. Alojzego Orione. Ksiądz Sławomir Molendowski zapewnia, że podana przez czytelniczkę liczba wiernych w kościele jest znacznie zawyżona. Mimo to ksiądz nie potrafi odpowiedzieć na pytanie o choćby przybliżoną liczbę osób na mszy. To o tyle zastanawiające, że - w myśl ostatnich obostrzeń premiera - w obrzędach liturgicznych w trakcie epidemii koronawirusa może uczestniczyć najwyżej 5 osób. Ks. Sławomir przyznaje jednak, że jest jedynym kapłanem na parafii i w związku z natłokiem obowiązków zwyczajnie nie jest w stanie policzyć wiernych.
- Jestem na parafii sam i, cóż, muszę iść do konfesjonału, bo ktoś coś tam chce, no i potem idę do ołtarza i to wszystko. Przecież nie wyproszę z mszy ludzi, a trudno mi jest, kiedy odprawiam mszę, liczyć ludzi - mówi ksiądz. - Najlepiej byłoby odliczyć ludzi i zamknąć kościół, ale nie ma takiej możliwości. Logicznie - jak jestem sam, to trzeba zamknąć kościół i finito! A przecież kiedy idę do zakrystii, przebieram się, to jest jakieś pięć minut. No i potem wychodzę. Gdzie ja mam głowę do tego, żeby jeszcze liczyć ludzi - pyta retorycznie.
Chociaż proboszcz nie wiedział dokładnie, ilu wiernych uczestniczyło w celebrowanej przez niego w niedzielę rano mszy, duchowny kategorycznie podkreśla, że w kościele modliło się mniej niż 50 osób.
- 50 osób? A skąd, gdzie tam! Niemożliwe! Może na parkingu - powtarza co i rusz ksiądz.
"To co, ja będę przerywał Mszę Świętą?"
Proboszcz zauważa, że ograniczenie liczby wiernych często może być nierealne do wprowadzenia w życie na mniejszych parafiach.
- To co, ja będę przerywał Mszę Świętą? Od ołtarza będę wypraszał ludzi z kościoła, będę liczył w trakcie mszy - argumentuje ksiądz Molendowski. - Dla mnie to jest niepojęte, bo jeżeli w autobusie może być 25 osób, a w dużym kościele 5 osób, no to jest to dla mnie nierealny przepis, tym bardziej, że jestem sam - dodaje proboszcz parafii w Ostojowie.
Ksiądz zapewnia, że zdrowie i życie parafian leży mu na sercu, proboszcz Molendowski pochwalił się nam nawet, że dzień przed mszą zdezynfekował cały kościół.
- W sobotę sam osobiście odkażałem kościół! Środki ostrożności są zachowane, nawet ktoś pytał mnie co tu tak nie pachnie, tylko śmierdzi szpitalem - zaznacza duchowny.
"Ja byłem pierwszy!"
Proboszcz z parafii w Ostojowie zauważa jeszcze jeden problem - jeżeli to kapłan miałby zdecydować, którzy wierni muszą opuścić kościół, pojawiłby się problem z wytypowaniem przymusowych "ochotników".
- I co ja mam powiedzieć? Pan, pan, pani, pani - proszę wyjść? A jak ktoś powie: "Ale ja byłem pierwszy"? No i co? Zamieszanie - załamuje ręce ksiądz.
Polecany artykuł:
Skarżyska policja informuje, że jeżeli zgłoszą się świadkowie, którzy złożą zeznania, sprawa będzie miała dalszy ciąg.