Grzegorz Tkaczyk niedawno wznowił karierę zawodniczą, gra dla KSZO Ostrowiec. Wraz z żoną wziął udział w teledysku fundacji "Kochaj mnie... Po Prostu", działającej na rzecz wcześniaków. Nie był to przypadek, bowiem Grzegorz Tkaczyk sam jest ojcem dwójki dzieci, które przyszły na świat przed terminem. Pociechy szczypiornisty są poddawane rehabilitacji, a ich tata opowiedział o troskach i przeciwnościach losu, z jakimi zmagają się dzieci.
- Tak naprawdę nigdy nie odzyskamy spokoju. Każdego dnia boję się, czy Maja i Tristan poradzą sobie w życiu, gdy dorosną. Czy nikt ich nie będzie w szkole wytykał palcami? Czy nie doświadczą dyskryminacji, którą trudno będzie im udźwignąć? Najgorsza jest niepewność, co przyniesie nowy dzień. W każdym momencie może wydarzyć się coś nieoczekiwanego. Dziś jest wszystko OK, a jutro możemy odebrać niepokojący telefon z przedszkola. Maja i Tristan mają problemy neurologiczne, głównie właśnie tego dotyczy nasz niepokój. Na szczęście na razie nie ma żadnych kłopotów z akceptacją u rówieśników - mówi w rozmowie z portalem "Onet" były kapitan reprezentacji Polski.
Dzieci szczypiornisty będą wymagały rehabilitacji jeszcze przez długi czas. Grzegorz Tkaczyk, wraz z żoną Kingą, regularnie jeździ na kontrole do Rzeszowa i Warszawy.
- W związku zawsze bywają gorsze dni, ale u nas zdecydowanie więcej jest tych lepszych. Wspieramy się na każdym kroku. Trudne doświadczenia jeszcze bardziej scementowały nasze małżeństwo. Na parkiecie wygrałem bardzo dużo, ale tak naprawdę największy sukces osiągnąłem poza boiskiem. Udało mi się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Już jako młody chłopak wyjechałem przecież do Niemiec. Miałem szczęście, że spotkałem dziewczynę, która rzuciła wszystko, pojechała ze mną i potem już zawsze przy mnie była - podkreśla były kapitan reprezentacji.
Grzegorz Tkaczyk, ku zdziwieniu kibiców, w wieku 39 lat wznowił karierę. Dołączył do kadry KSZO Ostrowiec, choć początkowo miał zostać zawodnikiem Wybrzeża Gdańsk. Te plany zweryfikowała pandemia koronawirusa. Doświadczony szczypiornista podkreśla, że wrócił na parkiet z myślą o starszym synu.
- Mocno mnie namawiał na ten powrót. Kiedy kończyłem karierę, miał osiem lat i nie interesował się tak szczypiorniakiem. Nie pamięta mnie z boiska. Chcę, by zobaczył ojca w akcji - zdradza środkowy rozgrywający.