Do makabrycznej zbrodni doszło 3 września 2020 r. w swoim mieszkaniu na parterze bloku przy ul. Mickiewicza w Sandomierzu. 51-letnia Marta B. zamordowała swojego konkubenta Sławomira R. metalową włócznią. Broń białą kupił syn kobiety w celach kolekcjonerskich, w momencie popełnienia czynu przez jego matkę młody mężczyzna przebywał w więzieniu. Włócznia miała 207 cm długości, była zakończona metalowym, 34-centymetrowym ostrzem, Marta B. zadała swojemu partnerowi trzy ciosy, mężczyzna wykrwawił się przed przybyciem ratowników. Po przybyciu policji w mieszkaniu widać było ślady krwi, które zostały niedbale usunięte. Martwy Sławomir R. leżał w łóżku, był ubrany tylko w majki, jego nogi zwisały w dół. Zmarły był cały siny, widać było ślady ran kłutych na jego ciele.
Polecany artykuł:
W trakcie śledztwa Marta B. twierdziła, że pijany konkubent uderzył ją pięścią w czoło. Gdy kobieta się ocknęła, rzekomo widziała partner z włócznią wymierzoną ostrzem w jej stronę. Marta B. zeznała, że Sławomir R. miał sam nadziać się na ostrze. Śledczy jednak nie uwierzyli kobiecie, ponieważ - jeśli jej wersja byłaby prawdziwa - mężczyzna musiałby się nadziać aż trzy razy na włócznię. W związku dwojga ludzi już wcześniej nie układało się najlepiej. Marcie B. założono Niebieską Kartę w związku z psychicznym znęcaniem się. Obowiązywała do lipca, lecz została wycofana na prośbę kobiety, która zapewniała, że do przemocy już nie dochodzi. Co innego zeznali świadkowie. 68-letnia sąsiadka przyznała, że mimo obiecujących początków w mieszkaniu rozgrywały się dantejskie sceny.
– Sadzili krzewy pod blokiem. Potem jednak było inaczej. Ten pan często chodził w stanie wskazującym na użycie alkoholu. Dobijał się do drzwi jej mieszkania, aby mu otworzyła. Wydaje mi się, że ona była przez to zastraszana. Zazwyczaj podczas awantur słyszałam tubalny głos tego pana – opowiadała cytowana przez "Wyborczą" sąsiadka Marty B.
Polecany artykuł:
W trakcie rozprawy zeznawała również policjantka z Sandomierza, która jako pierwsza zjawiła się na miejscu zbrodni. Funkcjonariusza rozmawiała ze sprawczynią tuż po morderstwie. Kobieta zasłaniała się niepamięcią spowodowaną alkoholem, przyznała jednak, że umyła nieżyjącego już konkubenta, ponieważ nie chciała, aby pies zlizywał krew i roznosił ślady po mieszkaniu.