Podczas środowej rozprawy apelacyjnej żadne rozstrzygnięcie nie zapadło, ponieważ jedna osoba ze składu sędziowskiego trafiła na kwarantannę. Leszek K. zwany "Człowiekiem z lasu" był już wcześniej sądzony za zbrodnię, której dopuścił się 17 lat temu.
Jaka kara za morderstwo?
Za pozbawienie życia 33-latka usłyszał wyrok najpierw 25 lat pozbawienia wolności. Nie był to jednak jego jedyny zarzut: odpowiadał również za rozbój z użyciem broni, napady na TIR-y i włamania. Prokuratura uznała, że jeden z najgroźniejszych bandytów w regionie powinien spędzić w więzieniu nie najbliższe ćwierć wieku, lecz resztę życia. Z tym wyrokiem nie zgodziła się obrona. W 2019 roku procesowa saga rozpoczęła się na nowo.
Zabił z zemsty
33-letni właściciel dyskoteki w Stąporkowie zginął tylko dlatego, że okazał się silniejszy od "Człowieka z lasu" i nie przestraszył się go. Gangster chciał, by przedsiębiorca płacił mu haracz za ochronę. Ten jednak ani myślał i w odpowiedzi wyjaśnił sprawę dotkliwie bijąc "Człowieka z lasu". Bandzior chował urazę kilka miesięcy, aż wreszcie się zemścił. - Muszę go odpalić, bo teraz to już moja osobista sprawa - odgrażał się. W pewnym momencie wymyślił przebiegły plan - posłał swojego zięcia, by ten spróbował "wyciągnąć" właściciela klubu disco na zewnątrz. Wtedy padł zabójczy strzał.
Spalony symbol pokoju
Postrach Świętokrzyskiego nie odpuszczał też w zdecydowanie bardziej błahych sprawach. Przekonał się o tym jego sąsiad, który pokonał go w... konkursie gołębi hodowlanych. Pod osłoną nocy gołębnik został spalony przez "Człowieka z lasu", pieczołowicie wyselekcjonowane ptaki konały w cierpieniach. Innym razem brutalnie zabił psa pewnej kobiety grożąc, że ona będzie następna. Ponadto wielokrotnie atakował okolicznych mieszkańców, jego codziennością były haracze, wymuszenia, pobicia, a regularnym źródłem dochodu gangstera i jego bandy były napady na samochody wiozące gotówkę lub cenny ładunek. Prokuratura szacuje, że łupem gangu mogło paść nawet kilkaset ciężarówek!
Co na to ksiądz?
W pewnym momencie grzechy Leszka K. napiętnował z ambony miejscowy ksiądz. Szybko jednak zamilkł. Wprawdzie nie spotkała go żadna krzywda, ale "Człowiek z lasu" i tak znalazł sposób na duchownego. Jego ludzie wyprowadzili z zamkniętego garażu samochód księdza i postawili przed plebanią. Od tej pory duchowny ani razu nawet nie zająknął się o czynach Leszka K.
Zbrodnie i kary
Proces rozpoczął się w 2010 roku. 26 osób zostało oskarżonych o 76 przestępstw, w tym jedno zabójstwo, najpoważniejsze zarzuty ciążyły na "Człowieku z lasu" i jego dwóch przybocznych, sprawa ciągnęła się przez sześć lat. Główny oskarżony został skazany na 25 lat pozbawienia wolności, z czym nie zgodziła się obrona. W 2019 roku wyrok został wydłużony, a Leszek K. miał spędzić w więzieniu resztę życia. W tym przypadku zaprotestowała obrona uznając, że wyrok jest zbyt surowy.
O ostatecznej karze dla "Człowieka z lasu" zadecyduje sąd podczas następnej rozprawy.