Lekarze postawili diagnozę 21 czerwca. Dziewięciolatek kąpał się w basenie, wyszedł i nagle zwymiotował. Początkowo jedynym objawem były właśnie poranne wymioty. Olivier trafił do szpitala wykonano badanie. Diagnoza była druzgocąca dla rodziców: w główce chłopca stwierdzono guz mózgu wielkości 3 na 4 centymetry. Tego samego dnia Olivier w trybie pilnym trafił do Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarze uznali przypadek za pilny, zaledwie cztery dni później chłopczyk przeszedł operację usunięcia guza. Początkowo wydawało się, że operacja się udała, ponieważ znaczna część guza została usunięta. Po operacji zastosowano chemioterapię, która - jak twierdzą rodzice - niemal nie zabiła chłopca. Od kilku miesięcy domem Oliviera jest szpital, chłopczyk przebywa tam razem z mamą. Hospitalizacja jest konieczna, ponieważ pojawiły się przerzuty do mózgu i kręgosłupa.
Polecany artykuł:
- Synek przygotowywany jest do radioterapii zmodyfikowanej, jednak rokowania są brutalne… Kiedy pytam o szanse, lekarze bezradnie odwracają wzrok. Ten gest mówi więcej niż słowa - pisze zrozpaczony ojciec na stronie fundacji Się Pomaga.
Rodzice nie poddają się, szukają opcji zagranicznych. Rozsyłają wici. Udało im się ustalić, że podobne przypadki są leczone w USA. Specjaliści z Ameryki mogą dać w każdej chwili sygnał, że trzeba jechać ratować życie Oliviera. Niestety, leczenie jest nierefundowane, a koszt rzędu milionów złotych przekracza możliwości najbliższych chorego chłopca. Zbiórka na pomoc Olivierowi prowadzona jest za pośrednictwem fundacji Się Pomaga. Pieniądze można oddać KLIKAJĄC W TO MIEJSCE.
Polecany artykuł:
- Z każdego zakątka onkologii chyłkiem wygląda śmierć. Nie oddam jej mojego dziecka. Będę walczył o niego do samego końca. Błagam, pomóż mi ratować Oliego, zanim choroba zabierze go na zawsze. To moja ostatnia szansa. Jestem jego ojcem, nie mogę go zawieść - apeluje pan Michał, tata Oliviera.