Zakażenie koronawirusem potwierdzono u 50-latki ze Staszowa pod koniec października. Przypadek kobiety dobitnie uzmysławia, jak groźny jest koronawirus. Zakażona 50-latka nie miała żadnych innych chorób, ale jej stan cały czas się pogarszał, nic nie dało nawet podanie osocza od ozdrowieńców. Tomografia klatki piersiowej wskazała, że zmiany spowodowane COVID-19 sukcesywnie się powiększały, obejmując coraz większe obszary płuc. Pacjentka trafiła pod respirator, ale i to niewiele dało. Wtedy szpital w Staszowie poprosił o pomoc Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku. Tam podłączono pacjentkę do specjalistycznej aparatury, jej stan się stabilizował, a lekarze byli dobrej myśli.
- Początkowo wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku – udało się zakończyć respiratoroterapię i usunąć rurkę intubacyjną - pacjentka była przytomna, współpracująca. Niestety, stan jej płuc był coraz gorszy i konieczne było ponowne podłączenie respiratora – wyjaśnia dr Magdalena Wujtewicz z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii UCK
Lekarze zdecydowali, że życie kobiety może uratować jedynie przeszczep płuc. Dawca znalazł się już następnego dnia, a pacjenta ze Staszowa została przeniesiona na blok operacyjny, gdzie lekarze przeszczepili jej oba płuca.
- To jest absolutnie niesłychana sprawa, że tak szybko znalazł się pasujący dawca i mogliśmy przeprowadzić przeszczep. To wszystko wydarzyło się w zaledwie 24 godziny. Satysfakcja z udanego przeszczepu i z tego, że chory odzyskał komfort oddychania jest olbrzymia, ale mnie osobiście również bardzo cieszy sprawna współpraca kliniczna między ośrodkami, miastami i Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym. To właśnie dzięki takiej współpracy nasza pacjentka jest dziś na najlepszej drodze do odzyskania pełni sił - zdradza dr Wojciech Karolak z Kliniki Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej UCK.
Udany przeszczep płuc 50-latki ze Świętokrzyskiego to trzecia taka operacja w Polsce spowodowana dramatycznymi konsekwencjami zakażenia COVID-19.