W sprawie pobytu Krystyny Pawłowicz w Solcu-Zdroju są rozbieżności. "Echo Dnia" podało, że ze względu na zagrożenie pożarowe trzeba było ewakuować budynek, po byłą posłankę i obecną sędzię TK przyjechała czarna limuzyna BOR-u, a sama Pawłowicz wróciła na miejsce dopiero po kilku godzinach. Wielu internatów wzburzył pobyt byłej posłanki w hotelu w dobie koronawirusa, kiedy to szary obywatel nie może liczyć na podobny wypoczynek. Pawłowicz jednak "uspokoiła" w swoim stylu komentujących, zapewniając, że przebywa nie na wczasach, lecz na leczniczej kuracji.
CZYTAJ TEŻ: Złote a skromne! WYPASIONE i pozłacane tabernakulum dla cystersów z Jędrzejowa! Cena SZOKUJE!
- Informacje o pożarze są kłamstwem LEWACKICH mediów - przekonuje Pawłowicz. - Mocno podkreślam, że przebywam w hotelu Malinowy Zdrój na pobycie leczniczym. Jestem tutaj gościem i korzystam z tego miejsca z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych. Nawet nie wiem, ilu jest tutaj gości, ponieważ nie jest ich jeszcze zbyt wielu - mówi cytowana przez PAP.
Pawłowicz ponadto dodaje, że straż pożarna przyjechała prewencyjnie, a zadymienie spowodowała usterka techniczna. Sędzia i była posłanka przyznała też, że nie widziała jakiejkolwiek ewakuacji na terenie budynku. Z wersją zdarzeń przedstawioną przez Pawłowicz kłóci się relacja strażaków, którzy podkreślają, że do pożaru w istocie doszło.
- Po przybyciu na miejsce zdarzenia zastępów straży pożarnej zabezpieczono teren akcji i rozpoznano wstępnie sytuację. W czasie rozpoznania stwierdzono, że pali się skrzynka eklektyczna w pomieszczeniu technicznym zlokalizowanym w podbaseniu. Ogień nie rozprzestrzenił się na sąsiednie pomieszczenia. W związku z zaistniałą sytuacją personel hotelu ewakuował osoby przebywające na zabiegach rehabilitacyjnych przed przybyciem JOP. Z uwagi na niekorzystne warunki atmosferyczne, osoby ewakuowane zostały skierowane do innej części budynku, stanowiącej odrębną strefę pożarową. Dalsze działania polegały na ustaleniu miejsca pożaru - relacjonuje działania st. kpt. Piotr Dziedzic ze straży pożarnej w Busku.
Akcja gaśnicza trwała dwie godziny, uczestniczyło w niej sześć zastępów straży pożarnej, łącznie 19 strażaków.