Podczas czwartkowej sesji rady miasta rajcowie zasypali Bogdana Wentę pytaniami o nowy samochód prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Odpadami Mirosława Banacha. Prezydent odmówił odpowiedzi, zamiast tego poprosił o zabranie głosu samego zainteresowanego. Prezes wyjaśnił, że kupił samochód za - bagatela - 195 tysięcy złotych, ponieważ... nie było innej opcji na rynku! Jak dodał, zorganizowano dwa przetargi, ale oferty nie wpłynęły. Z tego powodu zadecydowano o zakupie luksusowego volvo za niemal 200 tys. zł. Tłumaczenia Mirosława Banacha brzmiały cokolwiek kuriozalnie.
Polecany artykuł:
- Proszę iść do salonu i spróbować kupić samochód. Salony nie startują w przetargach, bo nie są w stanie dostarczyć auta w terminie, a nie chcą płacić kar. Samochód ma być bezpieczny i bezawaryjny. Samochody w graniach 100-150 tysięcy złotych praktycznie nie są dostępne dla firm, które muszą ogłosić przetarg, ponieważ są kupowane na pniu za gotówkę przez osoby prywatne - przekonywał na sali prezes.
Prezes ponadto dodał, że samochód to jego biuro. Niezbyt składne wytłumaczenie nie przekonało radnych, którzy wprost wyśmiali Mirosława Banacha.
- Czasami milczenie jest zlotem. Dobry samochód można kupić nawet za 20 tysięcy złotych - skwitował Jarosław Karyś z PiS.
- Dobrą markę pan wybrał, ale swojej zamiłowania do motoryzacji proszę realizować za swoje pieniądze - ironizował Kamil Suchański.
- Takie sytuacje są niedopuszczalne! Apeluję do prezydenta, by wyciągnąć konsekwencje. 100 tysięcy czy 50 tysięcy można było zaoszczędzić na tym zakupie i przekazać pieniądze w formie dywidendy do miasta. Apeluję o sprawdzenie wydatków w tej firmie i w innych spółkach - skomentował Michał Braun z KO.
W trakcie obrad padła też wyraźna sugestia, by prezes podał się do dymisji.
- W ramach autorefleksji powinien pan się podać do dymisji. Ogłosił pan przetarg na konkretny wóz i dziwi się pan, że była tylko jedna oferta - punktował Maciej Bursztein z BiN.