Awantura w parafii w Mnichowie prawdopodobnie nie wyszłaby na jaw, gdyby nie obowiązki krewkich księży. Następnego dnia, na porannej mszy, wierni zauważyli bowiem podbite oczy u wikarego, księdza Dariusza N. Mieszkańcy Mnichowa dokonali samosądu - zwyczajnie wygnali proboszcza Grzegorza K, oskarżając go o pobicie wikarego. Ten jednak nie zamierzał odpuścić. Po kilku dniach zwołał konferencję prasową, na której przedstawił swoją wersję zdarzeń.
Przekonywał, że to on jest ofiarą całej sytuacji, zademonstrował też podbite oko na swojej twarzy. "Dziadu, zabiję cię" - tak miał odezwać się do proboszcza drugi z księży. Zdaniem gospodarza parafii Dariusz N. zorganizował feralnego wieczoru imprezę, na którą zaprosił kolegów. Proboszcz ponadto podkreślił, że wikariusz miał zaatakować jako pierwszy. Ruszył proces, na który stawili się obaj księża, a także Daria P. - parafialna gosposia.
CZYTAJ TEŻ: Pijany złodziejaszek z Morawicy. Wszedł do baru i ukradł utarg! Wpadł niemal od razu!
Śledczy ustalili, że między duchownymi doszło do bójki, obaj księża okładali się pięściami po twarzy i głowie. Daria P. w pewnym momencie wstawiła się za proboszczem, zaczęła drapać wikarego paznokciami po twarzy.
W marcu 2020 roku Sąd Rejonowy w Jędrzejowie uznał cały tercet oskarżonych za winnych udziału w bójce. Zdaniem sędziego wszystkie osoby wzajemnie naraziły się na niebezpieczeństwo poniesienia obrażeń powyżej siedmiu dni. Obrońcy jednak złożyli apelację, która w poniedziałek została rozpatrzona przez Sąd Okręgowy w Kielcach. Sędzia zdecydował o zmianie kwalifikacji prawnej, dwaj księża i gosposia nie odpowiadali za udział w bójce, lecz za uszkodzenie ciała skutkujące obrażeniami poniżej siedmiu dni (księża) i naruszenie nietykalności cielesnej (gosposia).
Ostatecznie sprawa całej trójki została umorzona – w przypadku duchownych na dwa lata próby, natomiast w przypadku gosposi na rok.
Takie rozstrzygnięcie oznacza, że sąd uznał winę wszystkich oskarżonych, jednocześnie odstępując od wymierzenia kary, wskutek czego status prawny dwóch księży i gosposi nie zmieni się - będą traktowani jako osoby niekarane. Sędzia Marek Stempniak nie szczędził gorzkich słów pod adresem oskarżonych, zwłaszcza proboszcza.
Oskarżeni poniosą też niewielką stratę finansową. Na całej trójce ciąży obowiązek zapłaty świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Proboszcz Grzegorz K. zapłaci największą sumę – 3 tys. zł, wikariusz Dariusz N. – 2 tys. zł, a Daria P. tysiąc złotych. Ponadto każdy z oskarżonych musi uiścić 538 zł kosztów sądowych.
- Doszło do niepotrzebnego sporu o drobiazg, w sytuacji gdy jeden z oskarżonych ma gości (ks. Dariusz N.), a gospodarzowi się to nie podoba (ks. Grzegorzowi K.) i uważa, że goście hałasują. Proces trwał tyle, ile trwał, i można było tego uniknąć, można było nie narażać siebie i całej społeczności na zgorszenie (...). Mówi się tyle, aby nadstawić drugi policzek. Każdy jest człowiekiem, ale trzeba trochę rozsądku. Nie przystoi księżom tak się zachowywać - podkreślał sędzia, cytowany na łamach "Wyborczej".
Poniedziałkowy wyrok nie oznacza, że księża i gosposia zupełnie uniknęli konsekwencji wstydliwej awantury. Trwający latami proces był prawdziwą wizerunkową "wtopą" dla duchownych, którzy zaprezentowali zachowanie godne nie ambony, lecz rynsztoku. Szczególnie ucierpiała reputacja byłego proboszcza, który wcześniej zajmował ważne stanowiska. Niegdysiejszy rektor kieleckiego seminarium duchownego został dosłownie przepędzony przez parafian po zajściu!