Informację o negatywnym wyniku pacjentki przekazał dyrektor ds. lecznictwa w placówce dr Adam Karolik. Wcześniej lekarz informował o zmarłym mężczyźnie, co - jak przyznał - było jego pomyłką. Pacjentka przez trzy godziny pozostawała w karetce, ostatecznie pomoc nie nadeszła. Kobieta zmarła. Załoga ratowników medycznych uważa, że starsza pacjentka wymagała pomocy kardiologicznej. Nie została przyjęta na oddział, bo szefowa SOR-u, obawiała się, że kobieta jest zakażona koronawirusem.
Świętokrzyskie Centrum Ratownictwa i Transportu Sanitarnego jest zbulwersowane działaniem lekarki i już zapowiedziało zgłoszenie sprawy do prokuratury.
Polecany artykuł:
- Zarówno dyspozytorka pogotowia, jak i koordynator ratownictwa medycznego w Urzędzie Wojewódzkim próbowali przekonać panią doktor, żeby jednak przyjęła tą pacjentkę. Trwało to około półtorej godziny i w momencie, kiedy znowu zdecydowała "że nie", pacjentka powinna jechać do Skarżyska. Dyspozytor przekazał taką informację do mnie. Trzy godziny w zasadzie trwała rozmowa z panią doktor. Pertraktacje o tym, żeby tę pacjentkę przyjąć. W momencie kiedy faktycznie nie było żadnej możliwości, żeby ją przekonać - mimo że powinna to zrobić - poinformowaliśmy policję. Zresztą było to po raz kolejny, bo kilka tygodni temu również musiała interweniować policja, żeby pani doktor otworzyła drzwi SOR-u, by zespół z pacjentem w ciężkim stanie mógł tam wjechać - wyjaśnia w rozmowie z lokalnatelewizja.pl Marta Solnica, dyrektor ŚCRiTS.
Tymczasem kierownictwo szpitala nie ma nic do zarzucenia lekarce. Szef lecznictwa dr Adam Karolik przyznaje, że szefowa SOR-u to odpowiedzialna, ale i skrupulatna pracownica. Karolik zaznacza jednocześnie, że prawdą jest, iż w przeszłości dochodziło do konfliktów między załogą ratowników a lekarką.
- Pani doktor dyżurna, o której tutaj wspominaliśmy, jest bardzo doświadczonym lekarzem, jest absolutnie kompetentna do wykonywania swoich obowiązków na SOR. Ma specjalizację, która ją absolutnie upoważnia do pełnienia tego typu funkcji. Jest też przygotowana niesamowicie merytorycznie, zarówno w sprawach prowadzenia pacjentów, jaki w sprawach prawnych. Jest osobą bardzo "obrotną" i przez ostatni okres czasu bardzo często zwracała na drobne czy większe nieprawidłowości ze strony zespołów wyjazdowych i to było źródłem, można tak powiedzieć, narastającego konfliktu, dlatego że - krótko mówiąc - ona "punktowała" zespoły wyjazdowe - tłumaczy na konferencji prasowej dr Karolik. Naszej redakcji odmówiono komentarza.
Świętokrzyscy ratownicy medyczni stanowczo podkreślają, że sytuacja, gdy pacjent umiera czekając na pomoc pod szpitalem, jest niedopuszczalna.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj