Pogrzeb ofiar wypadku w Boksycce. "Widzimy jeszcze twarze". Starsza kobieta nie wytrzymała emocji
Mieszkańcom wsi Szewna do tej pory trudno uwierzyć w to, co się stało. W niedzielę, 28 maja w wyniku wypadku drogowego, do którego doszło w Boksycce zginęło pięć osób, w tym członkowie rodziny: Zenon, Agnieszka, Paweł i Adrian oraz przyjaciółka Adriana - Kasia. Wszyscy jednym samochodem wracali z wesela. W prowadzony przez Zenona pojazd uderzył mercedes kierowany przez Piotra M. 37-latek był wówczas pijany i znajdował się pod wpływem środków odurzających. Jego głupota kosztowała życie pięć osób, przeżył wyłącznie najmłodszy pasażer fiata punto. 16-letni Ernest trafił do szpitala w Łodzi. Ze względu na stan zdrowia nie mógł brać udziału w uroczystości ostatniego pożegnania swoich bliskich. Odbyła się ona w sobotę, 3 czerwca i miała wyjątkowo wzruszający przebieg. Mało kto potrafił powstrzymać łzy. Mieszkańcy wsi mówili, że na miejscowym cmentarzu jeszcze nigdy nie było takiego tłumu, a grób wręcz utonął pod niezliczoną ilością kwiatów przyniesionych przez żałobników.
Nie wszyscy byli w stanie wytrzymać emocje towarzyszące ostatniemu pożegnaniu tragicznie zmarłych członków rodziny. Jedna ze starszych kobiet zasłabła i potrzebowała pomocy medycznej. Z kościoła zalane łzami wychodziły też młode osoby. Poruszające słowa wypowiedział ksiądz prowadzący uroczystość.
- W tej chwili ciężko opisać uczucia, które są w naszych sercach. Takiego wydarzenia w tej parafii jeszcze nie było, ale wierzymy w opatrzność i miłość bożą. Dlatego dzisiaj chcemy dziękować Bogu za ich życie. Za to dobro, które pozostawili - mówił ksiądz sprawujący mszę. - Ludzkie słowa nie są w stanie wyrazić uczuć, które wypełniają nasze serca. Patrząc się na te urny widzimy jeszcze twarze. Słyszymy ich głosy. To już przeszłość - powiedział duchowny.
Zarzuty dla Piotra W. 37-latek nie trafił do aresztu
37-letni Piotr W. usłyszał zarzut spowodowania w stanie nietrzeźwości i pod wpływem narkotyków wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Ze śledczymi nie chciał rozmawiać. Skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień i w żaden sposób nie ustosunkował się do treści zarzutu. Grozi mu kara do 12 lat więzienia. Ze względu na stan zdrowia nie trafił do aresztu, dlatego po opuszczeniu szpitala będzie wolny.
Polecany artykuł: