- W związku z licznymi czynnikami zewnętrznymi i wewnętrznymi, które dotyczą reorganizacji naszego procesu produkcji, schodzimy z produkcji 14 do 11 jedenastu jednostek (czyli kompletnych autobusów) dziennie - wyjaśnia Małgorzata Świątek, specjalistka ds. komunikacji wewnętrznej zakładów.
Jak wyjaśnia przedstawicielka zakładów, powyższe czynniki wymogą na kierownictwie "dopasowanie" zatrudnienia do zmienionego programu produkcyjnego. Krótko mówiąc - skoro mniej pojazdów opuści pasy produkcyjne fabryki, do obsługi produkcji będzie potrzebna mniejsza liczba pracowników niż dotychczas.
- Staramy się przeprowadzić to w sposób, który najmniej dotknie naszych pracowników - zapewnia.
Nieoficjalne dotąd informacje, rozpowszechniane głównie przez zakładowy związek zawodowy mówiły o 250 zwolnionych osobach. Małgorzata Świątek w rozmowie z naszym portalem potwierdza tę liczbę.
- To będzie około 250 osób, częściowo będą to pracownicy tymczasowi, zatrudnieni przez agencję pracy, częściowo będą to osoby na umowach MANa.
Małgorzata Świątek jednoznacznie podkreśla, że o redukcjach na masową skalę nie ma mowy, a fabryka nie zostanie przeniesiona do Turcji, co sugerowały niedawno niektóre doniesienia medialne.
Specjalistka ds. komunikacji starachowickich zakładów wylicza również, że w MANie zatrudnionych jest łącznie 3800 osób - zarówno na umowie z zakładami, jak i agencją pracy tymczasowej.
Polecany artykuł:
- MAN się nie zamyka, przyszłość zakładu jest niezagrożona, nie przenosimy zakładów do Ankary. To wszystko plotki - dementuje stanowczo Małgorzata Świątek.