Do makabrycznej zbrodni doszło w maju 2014 roku. Kamil T. zabił swoją żonę, osieracając dziecko. Mężczyzna jednak długo pozostawał bezkarny. Okoliczności śmierci wskazywały na samobójstwo, nie było żadnych dowodów, które obciążałyby jakąkolwiek winą męża zmarłej. Prawda na jaw wyszła dwa lata później, kiedy Kamil T. poddał się kontroli wariografem. Mężczyzna zeznał wówczas, jaka jest prawda, złożył obszerne wyjaśnienia, dzięki którym ustalono dokładny przebieg zdarzeń - podaje Onet. Zbrodnia była niezwykle brutalna, a zeznania okazały się jedynym dowodem w sprawie. Motywem morderstwa miała być zazdrość i długotrwały konflikt małżeński.
Sąd Okręgowy w Kielcach w 2018 r. skazał go na 25 lat więzienia, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie w październiku 2018 r. złagodził wyrok do 15 lat więzienia. Ta decyzja zbulwersowała prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę, który złożył kasację od wyroku. Ta jednak została odrzucona przez Sąd Najwyższy, który podtrzymał decyzję Sądu Apelacyjnego. Kamil T. spędzi w więzieniu 15 lat.
- O szczerości i autentyczności żalu i skruchy po stronie sprawcy zaświadczało i to, że nie taił, w jak drastyczny i brutalny sposób pozbawił życia swoją żonę, mimo iż mógł forsować wersję zdarzenia dla siebie zdecydowanie korzystniejszą. Nie podążył jednak tą drogą, choć nic nie stało temu na przeszkodzie - argumentuje Sąd Najwyższy.
Kamil T. początkowo jednak utrzymywał, że feralnego dnia w ogóle nie widział się z żoną. Po czasie jednak wyrzuty sumienia, sam zabójca przyznał, że odczuwa żal z powodu makabrycznego czynu, jakiego się dopuścił. W sądzie podkreślał, że zmarnował życie sobie i swojemu dziecku. Również rodzice zamordowanej kobiety wybaczyli zabójstwo córki.
- Będziemy mieli cały czas to cierpnie i tęsknotę za córką. Nie czekaliśmy na wymiar wyroku - przebaczyliśmy zięciowi zabójstwo córki. Jesteśmy chrześcijańską rodziną, żyjemy według woli bożej, przykazań. Nie powinno w ogóle dojść do tej zbrodni - mówi na łamach Onetu teść mordercy.