Amelia miała stracić smak około godziny 17:00. Do wieczora u dziewczyny zdążyły pojawić się już kolejne objawy zakażenia koronawirusem. Jej rodzice przy próbie kontaktu z kieleckim szpitalem usłyszeli, że oddział dedykowany walce z COVID-19 zamknięto z powodu zarażeń wśród lekarzy. Gdy stan córki się pogarszał, postanowili wezwać karetkę. - Pogotowie przyjechało do nas do domu. Wzięli Amelkę do karetki, podłączyli tlen i czekaliśmy na decyzję koordynatora, gdzie jedziemy. Po około 20 minutach ratownicy dostali decyzję, że jedziemy do Kielc. Przejechaliśmy około 500 metrów i dostali telefon, że Kielce odmówiły przyjęcia - opowiada ojciec 16-letniej Amelii dziennikarzom UWAGA TVN.
Dziewczynie podawano tlen, a karetka niezmiennie stała na przystanku autobusowym. Na miejsce przyjechała policja, po czym lekarzy wraz z zakażoną pacjentką skierowano na parking szpitala w Skarżysku-Kamiennej. - Po interwencji policji wyszła pani doktor. Była tak wystraszona, że kazała mojemu dziecku wyjść na zewnątrz i się rozebrać, żeby ją przebadać. Dopiero ratownik poprosił ją, żeby weszła do karetki i zamknął za nią drzwi. Córka mi mówiła, że pani doktor była tak zestresowana, że się cała trzęsła. Jak ją dotykała, to czuła, że jej ręce drżą, że ona dobrze jej nie bada. Pani doktor wyszła i stwierdziła, że dziecko powinno być hospitalizowane, ale nie u nich, bo nie ma takich warunków - relacjonuje przed kamerami UWAGA TVN tata Amelii, zaznaczając przy tym, jak traumatyczne dla jego dziecka były to przeżycia. Dość powiedzieć, że potrzeby fizjologiczne dziewczyna musiała załatwiać za karetką. Dopiero interwencja bliskich w Centrum Świętokrzyskiego Zarządzania Kryzysowego wymusiła skierowanie 16-latki do szpitala w Warszawie.
Polecany artykuł:
Jak tłumaczy dziennikarzom programu UWAGA TVN rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, oddział dedykowany COVID-19 przez tydzień nie przyjmował pacjentów, ponieważ większość personelu była na kwarantannie. - Zakażenie SARS-CoV-2 wykryto u jednej z lekarek. W związku z tym kolejne pięć lekarek musiało pozostać w kwarantannie - mówi Anna Mazur-Kałuża, dorzucając argument o braku możliwości izolacji na oddziale pediatrycznym. W szpitalu w Starachowicach nie było natomiast wolnego miejsca dla zakażonej pacjentki. Jak podaje UWAGA TVN, dyrekcja placówki w Skarżysku-Kamiennej wini za zaistniałą sytuację system działania służby zdrowia.
- Na pewno to nie powinna mieć miejsca. Nawet jeśli któryś z tych pierwszych podmiotów leczniczych nie mógł zapewnić miejsca i przyjąć w tym zakresie pacjentki, powinien to ewentualnie uzgodnić z kolejnym podmiotem leczniczym, do którego ta pacjentka powinna zostać przeniesiona - powiedziała Marlena Poletek-Fudala z biura Rzecznika Praw Pacjenta dla UWAGA TVN.
Amelia do poniedziałku ma zostać w warszawskim szpitalu.