Jak już informowaliśmy wcześniej, szpital tymczasowy zakończył działalność z końcem maja, działał od 27 marca. W placówce obsłużono w tym czasie 209 pacjentów. Jak wyliczył Arkadiusz Stawicki, prezes stowarzyszenia Przyjazne Kielce, organizacja szpitala pochłonęła dokładnie 24 miliony, 203 tysiące, 21 złotych i 71 groszy. Koszt leczenia jednego pacjenta wyniósł więc 115 tysięcy, 804 złote i 87 groszy.
CZYTAJ TEŻ: Działoszyce. Burmistrz mocno o swoim przeciwniku. "Jest kłamcą, parszywą gnidą, świnią"
- Według danych GUS średnio pielęgniarka zarabia 5324 zł brutto (ok. 3,8 tysiąca na rękę). Czyli mamy 4546 miesięcy pracy pielęgniarek. Moglibyśmy z tych pieniędzy opłacić 378 etatów pielęgniarek przez rok - podkreśla Arkadiusz Stawicki.
Prezes stowarzyszenia nie ukrywa swojego zbulwersowania.
- Oczywiście, życie ludzkie jest bezcenne. Ale do diabła ciężkiego, nasi włodarze przepalili tyle pieniędzy na te dwa miesiące, bo całkowicie przebimbali okres przed wybuchem trzeciej fali pandemii (bo wybory, bo lato, to to, bo siamto) i dopiero jak zaczęły masowo rosnąć wskaźniki zakażeń i zgonów - obudzili się z ręką w nocniku i na gwałt musieli szukać rozwiązań ratunkowych - twierdzi Stawicki.
Prezes Przyjaznych Kielc nie wspomniał jednak, że wydane na organizację szpitala pieniądze nie poszły na marne. Usunięty ze zlikwidowanej placówki sprzęt trafi bowiem do lecznic na terenie całego województwa.
- Wszystkie szpitale otrzymały pytanie z urzędu wojewódzkiego o to jakie jest zapotrzebowanie w konkretnej lecznicy i na podstawie odpowiedzi zostaną podjęte odpowiednie decyzje - mówi wicewojewoda świętokrzyski Rafał Nowak, cytowany przez "Echo Dnia".
Polecany artykuł: