Do tragicznej śmierci pary z Kielc doszło w powiecie mieleckim, gdzie małżeństwo odpoczywało w gospodarstwie agroturystycznym. W piątek kielczanie mieli udać się na ryby, ale nigdy nie wrócili z eskapady. O zaginięciu małżeństwa z Kielc poinformowała zaniepokojona właścicielka, rozpoczęło się poszukiwanie. Służby podejrzewały, że mogło dojść do utonięcia. Okazało się jednak, że prawda jest dużo bardziej dramatyczna - mężczyzna zginął od strzału z broni palnej w głowę.
We wtorek w miejscowości Surowa znaleziono ciało kobiety, wcześniej śledczy natrafili na porzucony samochód pary kielczan, który znajdował się kilka kilometrów dalej. W środę miała się odbyć sekcja zwłok mężczyzny, ale przełożono ją na czwartek. Sprawa jest wciąż niezwykle tajemnicza, śledczy rozważają różne scenariusze. Kolejne odpowiedzi przyniesie sekcja zwłok kobiety. Ciało trafiło do krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie najpierw zostanie przeprowadzone badanie tomograficzne. Mimo że prokuratura nie wskazuje przyczyn zgonu zmarłej, planowana tomografia sugeruje, że być może również doszło do śmiertelnego urazu głowy. Czy oznacza to, że doszło do tzw. rozszerzonego samobójstwa? Czy mężczyzna najpierw zabił żonę, a potem zakończył żywot samego siebie? Te pytania póki co pozostaną bez odpowiedzi.
Prokuratura przede wszystkim musi ostatecznie potwierdzić tożsamość kobiety. Może się to okazać trudnym zadaniem, bowiem zmarli z Kielc niedawno przeprowadzili się do stolicy Świętokrzyskiego, wcześniej mieszkali w Krakowie. Krewni małżeństwa żyją natomiast poza granicami kraju.