Podczas wojenne okupacji Józef Durnoga ps. "Desant" wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, a następnie w roku 1943 r. przyłączył się do Armii Krajowej. Po "wyzwoleniu" przez sowietów nie zaprzestał działalności niepodległościowej. W 1945 roku wstąpił do powstałego na gruzach AK oddziału, który kontynuował walkę o wolność i demokrację.
Polecany artykuł:
Po wojnie Wojskowy Sąd Rejonowy w Kielcach skazał Józefa Durnogę na karę 7 lat pozbawienia wolności. Wtedy rozpoczęła się jego gehenna. W trakcie pobytu w więzieniu był brutalnie bity i torturowany, zamykano go w karcerze, funkcjonariusze UB zmuszali go też do pracy w kamieniołomie.
- W karcerze wodnym utopiło się 13 osób, woda była do pasa. Tam od góry były takie dziury porobione i tam ubowcy chodzili i za przeproszeniem srali i szczali na nich – mówi Waldemar Durnoga, syn "Desanta".
Brutalność oprawców była niewyobrażalna. Ubowcy uciekali się do niezwykle bolesnych tortur.
- Wieszało się człowieka za ręce i nogi, przyrodzenie mu opadało na dół i bili pałkami po przyrodzeniu - opisuje syn.
Problemy Józefa Durnogi nie skończyły się po wyjściu z więzienia. Na stałe przylgnęła do niego łatka bandyty, miał problemy ze znalezieniem pracy, a rodzina tułała się po całej Polsce. Po ubeckich torturach Durnoga podupadł na zdrowiu i do końca życia cierpiał na różne dolegliwości.
Józef Durnoga zmarł w 1977 roku, wyrok został unieważniony 42 lata później. Teraz jego rodzina domaga się od państwa 22 milonów złotych. To rekompensata za każdy dzień, w którym niezłomny żołnierz był pozbawiony wolności, przeliczona z uwzględnieniem średniej pensji miesięcznej w roku bieżącym.