Piekoszowska placówka była jedną z pierwszych, która zadeklarowała gotowość do przyjęcia uchodźców z Ukrainy. Obecnie liczba osób, która znalazła tam schronienie, przekroczyła 30. Trafiają tam głównie kobiety z dziećmi, w niedzielę rano przyjechała rodzina ze Zbaraża - Myrosława, Wiktoria, Natalia, Zachar i malutka Sofija. Dziewczynka ma zaledwie trzy miesiące, a już musiała uciekać z domu z powodu putinowskiego najazdu. Uchodźcy trafili do Świętokrzyskiego w różnym stanie fizycznym; niektórzy wymagali pomocy lekarzy. W poniedziałek do Piekoszowa przyjechała mama z dwoma bliźniakami. Zaplanowano też przyjazd ukraińskiej rodziny z rannym od kul 9-latkiem, ale niestety chłopiec zmarł jeszcze przed przekroczeniem polsko-ukraińskiej granicy.
Uchodźcy, którzy uciekli przed wojennym piekłem, są zdruzgotani.
- Mamy osoby, które zabrały ze sobą tylko to, co mogły zabrać. One dziś są wystraszone. Rozmawiałem z jedną z mam. Zapytałem, czy dobrze im się spało. Stwierdziła, że jej 12-letnia córka nie mogła zasnąć. Mimo, że leżały razem w jednym łóżku, to ona się budziła, zrywała, płakała. To jarzmo wojny zostaje w psychice, przede wszystkim dzieci. To jest najgorsze. Dlatego staramy się zapewnić wszystkim pomoc psychologiczną - opowiada ks. Łukasz Zygmunt, cytowany przez Onet.
Wciąż trwa zbiórka przedmiotów dla ukraińskich uchodźców. Jej rozmiary przerosły oczekiwania. - Kochani podjęliśmy decyzję że darami podzielimy się z tymi, co zostali na Ukrainie. Jak tylko się wyciszy sytuacja, transporty ruszać będą na Ukrainę - zapowiada ks. Łukasz.