Porażenie prądem w kabinie samochodu. W poniedziałkowe popołudnie, chwilę po 12.00, w miejscowości Łany (woj. świętokrzyskie) 39-letni kierowca samochodu ciężarowego (Scania) umarł rażony prądem. Jak ustalamy, mężczyzna przewoził kruszywo (drobny kamień), który pomału wysypywał na drogę gruntową, podnosząc naczepę. W pewnym momencie górny fragment zahaczył o linię wysokiego napięcia, a przez ciało 39-latka przeszła potężna dawka prądu.
- Pomimo długiej reanimacji nie udało się go uratować. 39-latek był mieszkańcem gminy Pińczów - komentuje mł. asp. Paweł Mara, oficer prasowy z KPP w Jędrzejowie.
Życie kierowcy mogła uratować... fizyka?
W samochodzie, generalnie, nie ma zagrożenia przewodzenia prądu w przypadku np. uderzenia pioruna (karoseria działa jak tzw. klatka Faradaya, w której wnętrzu nie ma pola elektrycznego). Jak więc doszło do porażenia kierowcy ciężarówki? Jak dotąd, to robocza teoria, bo sprawą zajmują się już śledczy pod nadzorem prokuratora, ale najprawdopodobniej 39-latek, zauważywszy, że naczepa o coś zahaczyła, wychylił się lub wyszedł z wnętrza kabiny, chcąc sprawdzić źródło problemu i dotknął metalowego elementu samochodu. Wtedy poraził go prąd pochodzący z kabla linii energetycznej.
Zobacz też: 13-letnia Wiktoria urodziła dziecko 70-latkowi! Nowe szokujące fakty w sprawie z Kielecczyzny