Trener Tałant Dujszewbajew zdecydował się desygnować inną "siódemkę" na pierwsze minuty meczu, niż zdążył przyzwyczaić kibiców do tej pory. Na parkiecie oglądaliśmy od początku m.in. Branko Vujovicia i Mariusza Jurkiewicza na lewym skrzydle.
Chociaż mecz rozpoczął się pod dyktando kielczan, z wyniku 2:0 błyskawicznie zrobiło się 2:4. W drużynie gości formą imponowali zwłaszcza Alaksandr Szkurinskij i Sandro Obradović.
W pewnym momencie ciężar gry wziął na siebie rozgrywający Igor Karacić. To za jego sprawą drużyna PGE VIVE wyszła na prowadzenie. Na tablicy pojawił się wynik 8:7 dla gospodarzy.
Po 15 minutach gry szkoleniowiec kielczan postanowił wprowadzić nowych graczy. Na boisko zameldowali się Alex Dujshebaev, Angel Fernanez, Arciom Karalok i Doruk Pehlivan, a w poczynania obu drużyn wkradło się sporo nerwowości. Andreas Wolff dwukrotnie uratował swój zespół przed stratą bramki.
Pechowcem meczu okazał się Igor Karacić, który doznał po raz drugi w tym sezonie kontuzji żeber. Na środku rozegrania ekipy kielczan zastąpił go Alex Dujshebaev.
Po spotkaniu okazało się, że rozgrywającemu "Iskierki" odnowił się uraz, co oznacza, że najprawdopodobniej zabraknie go w pozostałych czterech meczach PGNiG Superligi.
W międzyczasie z dobrej strony pokazali się Arciom Karalok i Branko Vujović.
Piętnaście minut przed końcem meczu gospodarze ugruntowali przewagę, za sprawą trzech trafień i do końca nie wypuścili zwycięstwa z rąk.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 30:24 dla PGE VIVE. Formą pod koniec meczu imponował zwłaszcza Andreas Wolff, który był prawdziwą ścianą w kieleckiej bramce.