Przypomnijmy:w środę, 2 lutego, przed południem funkcjonariusze zostali powiadomieni o awanturze w jednym z mieszkań w wieżowcu przy ul. Chrobrego w Kielcach. Gdy policjanci przybyli na miejsce, ujrzeli makabryczny widok: 52-letnia kobieta leżała martwa w otwartym mieszkaniu, a na jej ciele widać było niedawno zadane rany kłute. Tuż po wejściu mundurowych na balkon wybiegł 55-letni mąż zmarłej. Mężczyzna wyskoczył z 4. piętra, został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł. W środowe popołudnie okoliczności tragedii wyjaśniali policjanci z udziałem prokuratoria, technika kryminalistyki oraz biegłego medycyny sądowej. Trwały też przesłuchania świadków.
Polecany artykuł:
Naszej redakcji udało się dotrzeć do pragnącej zachować anonimowość sąsiadki pary, mieszkającej w bloku przy ul. Chrobrego. Kobieta stwierdziła, że 55-latek od jakiegoś czasu miał problemy psychiczne, jej zdaniem "zwątpił w ten świat po pandemii i chciał ochronić swoją żonę przed złem". Czy sposobem na ucieczkę przed rzekomym złem było brutalne morderstwo, a następnie samobójstwo? Tak wynika z wypowiedzi sąsiadki zmarłego małżeństwa. Policja jednak póki co tej wersji nie potwierdza, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Zmarła para osierociła troje dorosłych dzieci. Wiele wskazuje na to, że na Czarnowie doszło do tzw. "rozszerzonego samobójstwa".