Zabójstwo w Borowcach wstrząsnęło mieszkańcami całej Polski. 52-letni Jacek Jaworek miał zastrzelić w nocy z piątku na sobotę swojego brata Janusza (44 l.), jego żonę Justynę (44 l.) oraz ich syna, 17-leniego Kubę. Jedynym, który przeżył masakrę, był 13-letni Gianni. Chłopiec akurat rozmawiał przez internetową kamerę z koleżanką, gdy jego stryjek poczuł zabójczy zew. Mężczyzna z zimną krwią zamordował krewnych, po czym zbiegł. Wciąż jest nieuchwytny, a policjanci nie wykluczają, że może przebywać na terenie sąsiednich województw, również w Świętokrzyskiem.
ZOBACZ TEŻ: Zabójstwo w Borowcach. Gianni przeżył, bo ukrył się w szafie. "Słyszał, jak matka charczy"
Tę tezę potwierdza pewne zgłoszenie z gminy Oksa pod Jędrzejowem. Pracująca w lokalnym sklepie ekspedientka poinformowała policjantów, że widziała mężczyznę łudząco podobnego do Jacka Jaworka nieopodal jej miejsca pracy. Policjanci byli na miejscu, zabezpieczyli zapisy ze sklepowego monitoringu. Wszystkie informacje zostały następnie przekazane śląskim stróżom prawa.
NIE PRZEGAP: Borowce. Najpierw pomógł Januszowi, potem go zastrzelił. Przyjaciel Jacka Jaworka mówi o jego przeszłości
Połacie powiatów jędrzejowskiego i włoszczowskiego bezpośrednio sąsiadują okolicami Częstochowy, gdzie doszło do makabrycznej zbrodni. Jak należy się zachować, jeśli Jacek Jaworek faktycznie ukrywa się w Świętokrzyskiem? Policjanci podkreślają, że przede wszystkim trzeba zachować zimną krew.
- W przypadku, gdybyśmy spotkali tego mężczyznę, należy jak najszybciej powiadomić policję. Nie należy samemu podejmować żadnych działań, ani próbować go zatrzymać - przestrzega Maciej Ślusarczyk z biura prasowego Świętokrzyskiej Policji.