Koniec maja 2023 roku tak jak teraz również był ciepły i słoneczny. Rodzina R. z Szewni szykowała się do wesela, w odległej o 8 km wsi Boksycka na nową drogę życia wstępowała bratanica Agnieszki R. (+38 l.). Oprócz cioci Agnieszki bawili się tam jej mąż Paweł (+43 l.), syn Adrian (+19 l.) z przyjaciółką Kasią (+18 l.) i najmłodszy Ernest (16 l.). Po weselisku, już nad ranem w niedzielę 28 maja, przyjechał po nich fiatem Zenon R. (+72 l.).
Tuż po piątej rano na wiadukcie kolejowym mercedes S klasy wbił się w jadącego z przeciwka fiata punto. Kierujący włoskim kompaktem Zenon R. nie miał nawet gdzie uciec - na drodze były barierki. Różnica klas i przede wszystkim ciężaru aut sprawiła, że efekt zderzenia był wyjątkowo tragiczny. - Tego nie da się opisać. Ciała kłębiły się w samochodzie, początkowo nie wiadomo było nawet ile osób jechało fiatem. Byli tacy... cisi i skłębieni - opowiada mężczyzna, który był na miejscu tragedii jako jeden z pierwszych. Z fiata przeżył jedynie Ernest (16 l.), trafił do szpitala.
W mniejszym samochodzie podróżowało 6 osób. Tak, o jedną za dużo. Niestety. Wracali z rodzinnego wesela - pan Zenon wyjechał po swoją rodzinę z Szewni, do domu mieli dosłownie 7 km. Tam na Katarzynę W., która poszła na wesele z Adrianem, czekać miała ciocia i zawieźć do domu w Jacentowie, kilka kilometrów dalej... Katarzynę, piękną i mądrą młodą kobietę, która po ukończeniu szkoły średniej ze stypendium premiera w kieszeni (średnia ocen 6.0) miała plan na swoją przyszłość. Gdyby nie pijany i naćpany kierowca mercedesa, do Szewni dojechaliby w ciągu 10 minut.
- Cudowni ludzie. Rodzinni, trzymali się razem - w rodzinnej wsi ofiar Piotra M. ludzie nie dowierzają rozmiarom tragedii. Pan Paweł pracował za granicą, synowie zafascynowani motoryzacją chodzili do szkoły samochodowej, pani Agnieszka opiekowała się domem. I teściami, bowiem Zenon R., choć dziarski, cały swój czas poświęcał żonie poruszającej się na wózku. Cała rodzina mieszkała w okazałym bliźniaku kilkaset metrów od centrum miejscowości.
- Jakoś sobie radzi, na szczęście nie zamknął się w sobie. Ale co on przeżywa, to już sam on tylko wie - mówi o chłopcu, który został przy życiu sąsiadka. Doskonale zna się z babcią Ernesta, która wciąż nie może uwierzyć w to, co się stało. Nie chce patrzeć na dwa groby połączone krzyżem, gdzie w jednym leży jej mąż, w drugim jej dzieci. Skromne groby, ale bardzo zadbane i doglądane... - Trudno nam się wszystkim z tym pogodzić, zwłaszcza że sprawcy tragedii daleko do skruchy, to jakiś szemrany typ...
Rzeczywiście, nawet po roku trudno jest dowiedzieć się, kim jest Piotr M. Wiadomo na pewno, że bardzo chciałby wyjść już na wolność z aresztu śledczego, dokąd nie bez perturbacji (początkowo przebywał w szpitalu, a jego prawnicy przekonywali, że jego stan nie pozwala na areszt) trafił. Jan Klocek, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach w rozmowie z nami przyznaje, że mężczyzna złożył zażalenie na stosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania, które zostało przedłużone do 7 sierpnia 2024 roku.
- 20 maja sąd postanowił oddalić to zażalenie i nic nie stoi na przeszkodzie, aby ustalić termin pierwszej rozprawy. Dojdzie to tego niebawem - zapewnia SSO Jan Klocek.
Śledczy zarzucają mu spowodowanie w stanie nietrzeźwości i pod wpływem narkotyków wypadku, w którym zginęło pięć osób. W chwili zdarzenia miał ponad 1,1 promila alkoholu we w krwi, badania toksykologiczne potwierdziły także obecność w jego organizmie kokainy i marihuany. - Ponadto śledczy ustalili, że przekroczył prędkość o co najmniej 97 km/h – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz. - W toku przesłuchania w charakterze podejrzanego Piotr M. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Grozi mu 18 lat pozbawienia wolności.