Roztargniony mężczyzna przyjechał pod szpital w Busku w sobotę rano, 19 marca. Gdy wyszedł z lecznicy i chciał odjechać, spostrzegł, że jego auta marki fiat nie ma na parkingu. Zaniepokojony zadzwonił na policję i przekazał, że padł ofiarą kradzieży. Zanim funkcjonariusze zdążyli wziąć się do roboty, ten sam człowiek wykonał ponowny telefon na policję. Z wyraźną ulgą w głosie poinformował, że jednak do żadnej kradzieży nie doszło.
Alarm okazał się fałszywy. Mężczyzna po chwili przypomniał sobie, że tego dnia jechał nie swoim autem, lecz samochodem żony.
Polecany artykuł: