Na stacji w Rymaniu trwa teraz wielkie sprzątanie. Pracownicy są zszokowani tym, co wydarzyło. Pani Zofia, która długie lata pracowała na tej stacji benzynowej zna jej specyfikę, sama też miała do czynienia z kryzysowymi sytuacjami. Nie zawsze klienci zachowywali się - delikatnie mówiąc - tak jak należy, ale to miało miejsce w nocy z 27 na 28 lutego w głowie się nie mieści.
CZYTAJ: Dziewczynki wpadły pod lód. Nie żyje mężczyzna, który próbował je ratować
- Emeryturę sobie wraz z mężem wypracowałam na tej stacji. Przeżyłam trzy napady i jedno pobicie, ale czegoś takiego nie widziałam – mówi pani Zofia Kaczmarek, była pracownica stacji benzynowej w Rymaniu.
Pani Zofia mieszka w bliskim sąsiedztwie stacji. W nocy obudził ja huk tłuczonego szkła, początkowo sądziła, że to na jej posesji coś się stało. Później usłyszała strzały, padło ich pięć… Wtedy już wiedziała, że to coś niecodziennego i niebezpiecznego. Było po północy, gdy na stacji rozgrywał się dramat.
POLECAMY: Koronawirus 28 lutego: ile zakażeń dzisiaj? FATALNE liczby [RAPORT Ministerstwa Zdrowia 28.02]
Krótkie wideo, które trafiło do internetu najlepiej obrazuje chwile grozy. Najpierw kobieta wycofała srebrne auto spod drzwi stacji. Nieopodal samochodu stał mężczyzna, który krzyczał, by 37-latka zostawiła samochód. Widać, że kierująca za nic miała te prośby, rozsierdzona nabrała rozpędu, i z impetem wjechała do sklepu na stacji! Potem z niego wyjechała i nie zwracając uwagi na policjantów i strzały, jakie padły w kierunku jej pojazdu.
Na filmiku widać, jak rozgorączkowany mężczyzna cały czas krzyczy do obecnych na miejscu policjantów „strzelaj w opony”, ”strzelaj w opony!”. Mundurowi rzeczywiście zdecydowali się użyć broni palnej, wszystko działo się przy paliwowych dystrybutorach!
CZYTAJ TAKŻE: Czudec: W gminie WRZE! Parafianie mszczą się na wiernym za DONOS na policję!
Ostatecznie policjanci nie zatrzymali na stacji 37-latki na stacji, ta z piskiem opon z Rymiania odjechała.
Po 60 kilometrach ochłonęła?
Z naszych informacji wynika, że 37-letnia kobieta sama zgłosiła się na policję. Dojechała na komendę w… Koszalinie, czyli około 60 kilometrów od miejsca, gdzie narozrabiała! Została zatrzymania w celi. 37-latka była trzeźwa, ale jej irracjonalne zachowanie dało policjantom podstawę, do tego, by zbadać ją na obecność narkotyków.
- 37 latka jest zatrzymana, trwają czynności prowadzące do wyjaśnienia całej sytuacji. W tej chwili pewnym jest, że kobieta była trzeźwa, ale została od niej pobrana krew do badań na obecność narkotyków. Na ten moment mogą powiedzieć jedynie tyle – poinformowała se.pl sierżant Karolina Seemann, oficer prasowy KPP w Kołobrzegu.
PRZECZYTAJ TAKŻE >>> Sopot w strefie zagrożenia wystąpienia PTASIEJ GRYPY! Nie zbliżajmy się ŁABĘDZI!