"Nieżywy człowiek leży na piasku, jeszcze nie zabrano ciała, obok płacze rodzina, a już kolejni plażowicze wchodzą poskakać na falach, jakby byli wodoodporni. Czasami rzucą ratownikowi, "ja dam radę" i idą do wody" - relacjonuje portalowi wp.pl Apoloniusz Kurylczyk, prezes WOPR Województwa Zachodniopomorskiego. Ratownicy są przerażeni skrajną nieodpowiedzialnością plażowiczów, czasem graniczącą z głupotą. Na monitoringu często obserwują, jak mimo czerwonej flagi ostrzegającej przed niebezpieczeństwem, plażowicze wchodzą do wody. Jak czytamy, według relacji ratowników, niektórzy turyści mają pretensje, że ci "psują im zabawę".
Przypomnijmy, tylko w miniony weekend w Bałtyku utonęło 6 osób. W Kątach Rybackich morze zabrało 50-latka, natomiast w Krynicy Morskiej życie stracił 59-letni obywatel Ukrainy. Mimo podjętej przez służby akcji ratowniczej, zmarł także 53-latek z Warszawy, którego wyciągnięto z Bałtyku przy plaży na Wyspie Sobieszewskiej. - Mężczyźni ci kąpali się przy czerwonej fladze, wywieszonej wczoraj ze względu na wysoką falę - zaznaczył podinsp. Maciej Stęplewski z pomorskiej policji, cytowany przez Polską Agencję Prasową. Do kolejnej tragedii doszło również w Pucku.
CZYTAJ: Tragiczna seria w Pomorskiem! Śmierć przy czerwonej fladze. To był koszmarny weekend
Do tragedii doszło również w Mielnie. W wodzie zginął 40-letni mężczyzna. Aby go ratować, utworzono łańcuch życia. Niestety, finał całej sprawy jest tragiczny.
W miejscowości Łazy natomiast utonął 50-latek, który kąpał się w morzu wraz z synem. Jak informuje miejscowy WOPR, znajdował się on około 200 metrów od brzegu. Reanimacja nie przyniosła skutku.