Maria udławiła się własną krwią
Do zdarzenia doszło w nocy z 13 na 14 marca 2022 r. Rano, w wiacie śmietnikowej przy ul. Moniuszki w Koszalinie znaleziono martwą kobietę. Ciało było zawinięte w koc i nosiło ślady obrażeń. O gwałt i zabójstwo 30-letniej Marii K., obywatelki Ukrainy oskarżono jej 48-letniego rodaka, Andrija K.
- Zadał jej pięścią ciosy w twarz, przewrócił na ziemię, przyduszał ją, doprowadził przemocą do obcowania płciowego, jednocześnie do licznych obrażeń ciała - tłumaczył prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. - Pokrzywdzona zmarła na skutek krwotoku do dróg oddechowych, udławiła się własną krwią.
Mężczyzna trafił do aresztu. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Andrii K. miał już wcześniej konflikty z prawem. 48-latek był dwukrotnie skazywany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Ten drugi raz, w już w warunkach recydywy, w 2012 r. na 9 lat pozbawienia wolności. Z ukraińskiego więzienia wyszedł w 2019 r.
Andrii K. stanął przed sądem
Blisko półtora roku od dramatycznych zdarzeń w Koszalinie Andrii K. stanął przed wymiarem sprawiedliwości. W piątek, 25 sierpnia 2023 roku przed Sądem Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces Ukraińca.
Podczas pierwszej rozprawy odczytano protokoły z przesłuchań oskarżonego w postępowaniu przygotowawczym. Wynika z nich, że Andrii K. poznał Marię w 2019 r. w Swarzędzu, gdy po raz pierwszy przyjechał do Polski. Kobieta była partnerką syna jego konkubiny. Dlatego, jak tłumaczył już przed prokuratorem, zataił przed policją, że gdy po raz kolejny przyjechał do Polski i trafił do Koszalina, gdzie też mieszkała Maria utrzymywał z nią stosunki seksualne. Do spotkań "na seks" miało dojść w lutym i 11 marca.
Dwa dni później, czyli 13 marca 2022 r., również się spotkali, ale wówczas, kobieta - jak twierdził Andrii K., miała tylko pomóc mu w obsłudze wpłatomatu, w wysłaniu 100 zł do rodziny w Ukrainie. W niedzielne popołudnie i wieczór wspólnie spożywali także alkohol. Spotkali też troje znajomych Ukraińców. Z dwojgiem wypili jeszcze po piwie, a potem się rozstali. Andrii po drodze do wynajmowanego pokoju jeszcze spożywał alkohol. Dodarł na miejsce w nocy i poszedł spać. 14 marca, w poniedziałek, do pracy nie poszedł, bo bolały go plecy. Udał się natomiast do mieszkania Marii na prośbę jej partnera, który z Ukrainy nie mógł się do niej dodzwonić. Marii nie było i nikt ze znajomych nie wiedział, gdzie jest. Kilka godzin później Andrii został zatrzymany przez policję.
"Nie wiem, kto zabił Maszę"
- Jak widziałem Maszę ostatni raz to nie miała żadnych obrażeń - mówił w postępowaniu przygotowawczym. - Nie wiem, czy tu miała jakiegoś faceta. Nie wiem, kto zabił Maszę, ja jej nie zabiłem, nie zgwałciłem, nie próbowałem.
Mężczyzna podtrzymał te wyjaśnienia na sali sądowej. Mężczyzna twierdził również, że siniaki na jego ciele są efektem uderzenia o paletę w pracy, przednie zęby stracił lata temu, a zadrapania na nosie i żuchwie oraz na plecach zrobił sobie sam, bo po tym, jak zachorował na covid-19, "całe ciało go swędzi".
- Nie wiem, może mam uczulenie na wodę - tłumaczył.
Andrii K. twierdził również, że ze względu na ilość spożytego alkoholu, nie pamiętał, w jakich okolicznościach zgubił telefon, który logował się w okolicy miejsca zbrodni.
Jednym z dowodów rzeczowych w sprawie była również para butów.
- Są podobne do moich butów - mówił oskarżony. Przyznał, że na spotkaniu z Marią miał takie buty. Posiadał tylko jedną taką parę i była nowa.
Kolejna rozprawa w sprawie zbrodni w Koszalinie odbędzie się 29 sierpnia.
Mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia.