Maszyniści zastosowali się do procedur, dzięki czemu, gdy pociągi znalazły się na jednym torze naprzeciw siebie, zdążyli wyhamować i zachować bezpieczną odległość. Biegły uznał więc, że w tej konkretnej sytuacji nie było zagrożenia katastrofą w ruchu kolejowym.
- Maszyniści mieli wiedzę o awarii, zastosowali się do instrukcji i pociągi wyhamowały - dodaje prokurator.