Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Wiśnie w sadzie dziadka 16-letniej Marysi z Lubna wyjątkowo obrodziły w tym roku. Żeby owoce się nie zmarnowały, nastolatka za namową rodziców postanowiła je sprzedać i w ten sposób zarobić na kieszonkowe na wycieczkę szkolną. Przygotowała owoce i sprzedawała je na parkingu przed sklepem spożywczym należącym do dziadka. Owoce były zapakowane w czystych skrzynkach, przedsiębiorcza dziewczynka zachowała również wszelkie zasady higieny, używając m.in. jednorazowych rękawiczek. W ten sposób, w ciągu dwóch dni sprzedała kilkanaście kilogramów owoców. Wszyscy byli zadowoleni. Do czasu, gdy nagle na straganie Marysi pojawiły się urzędniczki z sanepidu w towarzystwie policjantów.
Tata dziewczynki, który pojawił się na miejscu, został ukarany stuzłotowym mandatem. Jednak go nie przyjął. Rodzice napisali odwołanie do Inspekcji Sanitarnej w Wałczu, jednak na urzędnikach nie zrobiło ono żadnego wrażenia. Uznali je za bezzasadne i skierowali do sądu wniosek o ukaranie.
W sprawie interwencji w Lubnie, w sobotę, 9 września, komunikat wydał Główny Inspektorat Sanitarny. Informuje w nim m.in., że "podjęte wówczas przez kontrolerów środki nie były współmierne do przewinienia".
"W związku z tym Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wałczu zawnioskuje w postępowaniu sądowym o zastosowanie łagodniejszego środka, jakim jest pouczenie" - czytamy w komunikacie.
GIS poinformował również o oddelegowaniu do pełnienia innych obowiązków kontrolerów, którzy bezpośrednio uczestniczyli w tej sprawie. Dodatkowo wojewódzkie i powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne mają otrzymać instrukcję postępowania w takich zdarzeniach.
"W przypadku proprzedsiębiorczych drobnych inicjatyw, zwłaszcza podejmowanych przez najmłodszych, podstawą powinno być edukowanie o potencjalnych zagrożeniach i zastosowanie pouczenia, nie zaś karanie mandatem" - czytamy w komunikacie Głównego Inspektora Sanitarnego.