
Koszmarny wypadek na stacji w Świdwinie
Dramat 33-letniego wówczas pana Marcina rozegrał się w nocy w grudniu 2013 roku. Pociągiem relacji Szczecin-Słupsk wracał z pracy z Niemiec do domu, do narzeczonej i małego synka. W Polsce szalał orkan Ksawery, pogoda była koszmarna. Padał śnieg, a peron na stacji w Świdwinie był oblodzony. Mężczyzna poślizgnął się i spadł z perony pod pociąg. Nikt z drużyny konduktorskiej nie zareagował na krzyki podróżnych, nikt też nie zauważył, że doszło do wypadku, w którym 33-latek stracił nogę.
Długa batalia o zadośćuczynienie
Biegły z zakresu bezpieczeństwa ruchu kolejowego potwierdził, że stacja nie była oświetlona, posypana piaskiem czy solą, a padał śnieg i perony były oblodzone. Wskazał też na złą organizację drużyny konduktorskiej, która powinna lepiej obserwować wysiadających z pociągu.
Mimo takiej opinii białogardzka prokuratura sprawę umorzyła. Na to tylko czekały trzy kolejowe spółki (PKP PLK, Przewozy Regionalne, PKP Energetyka) i firma współpracująca z jedną z nich. Wszystkie odmówiły wypłaty odszkodowania.
Pan Marcin złożył więc pozew do Sądu Okręgowego w Koszalinie. Od tych czterech spółek chciał solidarnie 959 tys. zł.
Wyrok po prawie 12 latach
Mimo, iż mijały kolejne lata od wypadku, pokrzywdzony wciąż nie mógł doczekać się sprawiedliwości. W końcu w czwartek, 3 kwietnia Sąd Okręgowy w Koszalinie wydał wyrok w sprawie ofiary wypadku.
Sąd zasądził od pozwanych: Polregio S.A. w Warszawie, PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. w Warszawie i Zakładów Usługowo-Produkcyjno-Handlowych Pomorze w Szczecinie na rzecz powoda 500 tys. zł tytułem zadośćuczynienia, ponad 54,4 tys. zł odszkodowania i ponad 35,5 tys. zł skapitalizowanej renty. Zasądzone świadczenia mają być wypłacone wraz z ustawowymi odsetkami.
Ponadto pan Marcin ma otrzymać rentę w kwocie 1908,55 zł liczoną od 16 maja 2015 r. i płatną do 5. dnia każdego miesiąca z odsetkami.