Radosław D. jest podejrzany o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu nastolatek. Do tragedii doszło 4 stycznia 2019 r., To w pokoju zagadek dziewczęta obchodziły urodziny jednej z nich.Pracownik escape roomu „To Nie Pokój” przez kilka miesięcy trwania śledztwa był uznawany przez prokuraturę za świadka tragicznych zdarzeń i pokrzywdzonego, który z poparzeniami trafił do szpitala w Gryficach. Według jego zeznań próbował zakręcić gaz ulatniający się z butli. Wtedy został poparzony, a ogień zagrodził mu drogę do drzwi, za którymi zamknięte były nastolatki. W toku śledztwa w opiniach biegłych ta wersja się nie potwierdziła. Radosława D. prawdopodobnie nie było w escape roomie, gdy wybuchł pożar. Miał wyjść na chwilę do sklepu. Ze świadka stał się podejrzanym i 19 października ubiegłego roku trafił do aresztu. Teraz wyszedł na wolność.
- Sąd Apelacyjny w Szczecinie nie uwzględnił wniosku prokuratora o przedłużenie tymczasowego aresztowania podejrzanemu Radosławowi D. W jego ocenie nie ma przesłanek do jego dalszego stosowania. Uzyskaliśmy już pisemne uzasadnienie postanowienia i złożyliśmy na nie zażalenie – mówi prok. Ryszard Gąsiorowski. Prokuratura chciała, by podejrzany pracownik escape roomu pozostał za kratami do końca grudnia. Twierdzi, że nadal istnieje obawa matactwa. Ponadto zarzucany czyn zagrożony jest wysoką karą, bo za jego popełnienie grozi do 8 lat więzienia.