Dramatyczne wydarzenia miały miejsce 29 marca 2021 roku. Pani Janina źle się poczuła. Miała bardzo wysoki poziom cukru, dlatego lekarz rodzinny skierował ją do szpitala. - Nie było na co czekać, od razu po wyjściu z przychodni pojechaliśmy naszym samochodem do szpitala. Przed wejściem na oddział wewnętrzny powiedziałam pielęgniarce, że mama jest w bardzo złym stanie i potrzebuje pomocy. Ta kazała mi dzwonić na oddział. Numery były na drzwiach - mówi Maria Elendt. - Po kilku próbach odebrał lekarz. Powiedział, że nie może w tej chwili zejść, bo na oddziale mieli pacjenta z COVID-19 i trwa dezynfekcja, a on nie chce zarazić siebie i mojej mamy.
Pani Janina nie doczekała pomocy. Na schodach przed wejściem do szpitala straciła przytomność i umarła. - Kiedy lekarz zszedł, mama już nie żyła - dodaje zrozpaczona córka 62-latki.
- Mam ogromny żal i pretensję do lekarza oraz pielęgniarki o to, jak potraktowali moją mamę. Nie wiem, czy by nadal żyła, ale wiem, że nie było nawet próby jej ratowania. Żeby tego było mało, gdy w końcu lekarz zszedł do nas, pierwsze co zrobił, to wsadził zmarłej mamie patyk do nosa na test na koronawirusa - tłumaczy pani Maria.
Dyrekcja szpitala w postępowaniu swoich pracowników nie widzi żadnych uchybień. - Jako szpital nie mamy sobie nic do zarzucenia. Procedury zostały zachowane. Lekarz złożył mi wyjaśnienia na piśmie. Sprawę rodzina zgłosiła do prokuratury - informuje Tomasz Walasek, dyrektor sławieńskiego szpitala.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nieudzielenia pomocy przez personel szpitala rodzina zmarłej złożyła w Prokuraturze Okręgowej w Koszalinie w minioną środę (14 kwietnia).