Jak podał sędzia Jaromin, Sąd Apelacyjny w Szczecinie w składzie trzech sędziów zawodowych w pełni podzielił stanowisko zaprezentowane przez sąd pierwszej instancji przedstawione w obszernym pisemnym uzasadnieniu postanowienia. - Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie. Tym samym nie uwzględnił zażalenia prokuratora, który domagał się zmiany tego postanowienia i przedłużenia tymczasowego aresztowania wobec podejrzanego" – powiedział rzecznik sądu.
PRZECZYTAJ TAKŻE >>> Tragedia w koszalińskim escape roomie. Rodzice: "Nasze dzieci można było URATOWAĆ!"
Sędzia Jaromin zaznaczył, że w ocenie sądu apelacyjnego roczny areszt stosowany wobec podejrzanego Radosława D. "pozwolił na przeprowadzenie prawie wszystkich najistotniejszych dowodów w tej sprawie, więc obawa matactwa uległa znacznemu osłabieniu". Sąd nie widzi również jakichkolwiek podstaw do twierdzenia, iż podejrzany może ukrywać się, czy w inny sposób utrudniać postępowanie. - Świadczy o tym jego dotychczasowa postawa w toku tego śledztwa, jak i po opuszczeniu aresztu śledczego – podkreślił sędzia Jaromin.
W ocenie sądu, jak podał jego rzecznik, nie ma podstaw do konieczności zabezpieczenia końcowego etapu postępowania, gdy trwa już zaznajamianie stron z aktami sprawy, poprzez ten "najsurowszy środek zapobiegawczy". Sędzia Jaromin dodał przy tym, że prokurator we własnym zakresie może zastosować wobec podejrzanego środki wolnościowe. Postanowienie sądu jest prawomocne, nie podlega zaskarżeniu.
PRZECZYTAJ TAKŻE >>> Śmierć pięciu nastolatek w escape roomie. Koszalin przeżywa pierwszą rocznicę tragedii
Podejrzany 26-letni Radosław D. był pracownikiem escape roomu "To Nie Pokój" w Koszalinie, w którym 4 stycznia 2019 r. zginęło pięć 15-latek, świętujących urodziny jednej z nich. Jest on jednym z czworga podejrzanych o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziewcząt. Prokuratura planuje zakończyć śledztwo do 31 grudnia 2020 r.
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie wnioskowała do Sądu Apelacyjnego w Szczecinie o przedłużenie o kolejne trzy miesiące stosowania tymczasowego aresztowania wobec Radosława D., stojąc na stanowisku, że nie ustały dwie przesłanki uzasadniające dalsze stosowanie tego środka zapobiegawczego. To zagrożenie surową karą i obawa matactwa. Ponadto prokuratura czeka jeszcze na opinię z zakresu działania służb ratowniczo-medycznych, która ma być gotowa w połowie listopada. Radosław D. został tymczasowo aresztowany 19 października 2019r. Następnie areszt był mu kilkakrotnie przedłużany. Przed tygodniem opuścił areszt.
W ocenie prokuratury wersja przedstawiona przez pracownika escape roomu, gdy był on przesłuchiwany jako świadek, nie znalazła potwierdzenia w zebranych materiałach dowodowych, w tym w opiniach biegłych z zakresu medycyny. Ustalenia prokuratury, jak podał prok. Ryszard Gąsiorowski, wskazują na to, że w chwili wybuchu pożaru Radosław D. nie tylko nie był w pomieszczeniu, z którego powinien obserwować korzystających z pokoju zagadek, ale nie było go w budynku escape roomu.
PRZECZYTAJ TAKŻE >>> Koszalin: Zaczyna brakować miejsc na CIAŁA zmarłych na COVID-19! "Jesteśmy na granicy wytrzymałości!" [ZDJĘCIA]
Radosław D. był przesłuchiwany w charakterze świadka jeszcze w szpitalu w Gryficach, do którego trafił z oparzeniami po pożarze w escape roomie. Miał mówić, że obserwował dziewczęta podczas zabawy w pokoju zagadek. Zeznał, jak informował wówczas Gąsiorowski, że "w pewnym momencie usłyszał, że coś się dzieje z jedną z butli gazowych, znajdujących się w pomieszczeniach. Zauważył, że ulatnia się gaz i próbował to opanować. Myślał, że uda mu się ją dokręcić. Nic to nie dało. Nagle wybuchły płomienie. Doznał pierwszych poparzeń".
- Płomienie były coraz większe i gdy zorientował się, że jest to bardzo duży pożar i nie będzie miał już dostępu do drzwi, które należałoby otworzyć, by dziewczęta mogły opuścić pomieszczenie, będąc poparzonym, odczuwając ból, wybiegł na zewnątrz, dobiegł do pierwszych osób, które przebywały na zewnątrz i krzyczał, by wzywano pomoc, straż pożarną – przekazywał wówczas wersję wydarzeń Radosława D. rzecznik prokuratury.
W październiku 2019 r. tożsame zarzuty usłyszały Małgorzata W. – babcia organizatora escape roomu, która rejestrowała działalność oraz Beata W. – matka podejrzanego, która współprowadziła działalność. Sam organizator escape roomu 29-letni Miłosz S. usłyszał je jako pierwszy 6 stycznia 2019 r., następnego dnia decyzją Sądu Rejonowego w Koszalinie został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Areszt był mu kilkakrotnie przedłużany. Zgodnie z ostatnim postanowieniem sądu apelacyjnego podejrzany pozostanie w nim do 10 listopada.
Podejrzanym grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" w Koszalinie przy ul. Piłsudskiego 88 (Zachodniopomorskie) doszło 4 stycznia 2019 r. po godz. 17. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy III "d" Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się z butli gaz (butle zasilały piecyki w budynku). Pracownik escape roomu został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Jedyne okno w pomieszczeniu od wewnątrz było zabite deskami, od zewnątrz było okratowane. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia 2019 r. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.