We wsi Łabędzie, położonej nad jeziorem Przytonko w gminie Drawsko Pomorskie, Marcin i Łukasz widziani byli w piątek. Przyjechali Toyotą avensis, zrobili zakupy w miejscowym sklepie i ruszyli na znane okolicznym mieszkańcom dzikie miejsce do biwakowania nad wodą. Niewykluczone, że chcieli z lekkim poślizgiem świętować czterdzieste urodziny Marcina.
W sobotnie popołudnie zatopioną toyotę zauważył Zdzisław Kondratowicz (60 l.), który często przejeżdża ścieżką rowerową wokół jeziora. Nie wiedział wówczas, że w aucie są ciała obu mężczyzn. – Przypadkowo zerknąłem w stronę jeziora i zobaczyłem jakieś światła. Podjechałem bliżej. Okazało się, że w wodzie jest zatopione auto, w którym palą się reflektory. Zadzwoniłem na numer alarmowy - opisuje pan Zdzisław.
Zobacz też:Tragedia na drodze. Pięcioro nastolatków zginęło w MAKABRYCZNYM wypadku [WIDEO]
Strażacy, policjanci i prokurator pracowali na miejscu zdarzenia przez kilka godzin. Z wody wyciągnięto ciała braci i auto. Zwłoki zostały zabezpieczone do badań sekcyjnych, które zostaną przeprowadzone w poniedziałek.
- Prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. Policja przesłuchuje świadków. Jedna z badanych wersji zakłada, że mężczyźni spali w samochodzie, gdy ten zsunął się do jeziora. Za tą wersją świadczą rozłożone siedzenia kierowcy i pasażera w toyocie – mówi Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Marcin K. był żonaty, osierocił dwóch kilkuletnich synów. Jego młodszy brat Łukasz, był kawalerem.