Tragedia w Koszalinie wstrząsnęła całą Polską
Przypomnijmy, do dramatycznych zdarzeń doszło 4 stycznia 2019 roku w escape roomie "To Nie Pokój" przy ul. Piłsudskiego w Koszalinie. 15-letnie dziewczynki świętowały urodziny jednej ze swoich koleżanek. To miał być miło spędzony czas i nic nie wskazywało, że przyjemne spotkanie skończy się straszną tragedią. Gdy nastolatki były zamknięte w pokoju zagadek, w budynku wybuchł pożar. Dziewczynki znalazły się w śmiertelnej pułapce. Mimo, iż pracownik escape roomu próbował uwolnić je z zamkniętego pomieszczenia, nie udało się. Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia zginęły na skutek zatrucia toksycznymi gazami pożarowymi.
Tragicznie zmarłe dziewczęta zostały pochowane 10 stycznia 2019 roku na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.
14 grudnia 2021 roku, przed Sądem Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces w sprawie tragedii w koszalińskim escape roomie. Na ławie oskarżonych zasiadły cztery osoby: organizator escape roomu 30-letni Miłosz S., jego babcia Małgorzata W., która rejestrowała działalność, jego matka Beata W., która współprowadziła działalność oraz 27-letni Radosława D., pracownik escape roomu. Wszyscy oskarżeni usłyszeli zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu nastolatek.
Podczas kolejnej rozprawy pokazano niepublikowane nagranie
17 stycznia 2023 roku odbyła się kolejna rozprawa, podczas której zeznawali kolejni świadkowie, w tym emerytowany policjant, który wspólnie z kolegą z patrolu zabezpieczał miejsce zdarzenia przed wejściem na teren posesji osób postronnych i pilnował pracownika escape roomu.
- Po wejściu na posesję zobaczyłem za budynkiem pięć leżących ciał, przykrytych workami - mówił przed sądem. - Nie były prowadzone żadne czynności ratunkowe, które ja bym widział. Ja zostałem oddelegowany do bramy, by nikt nie wchodził. Potem zostaliśmy wezwani do szpitala, do pilnowania mężczyzny, który miał obsługiwać ten escape room, a doznał poparzeń. Miał tam wykonywane zabiegi.
Podczas rozprawy odtworzono również niepublikowane dotąd nagranie z miejsca zdarzenia, nagrane przez mieszkankę okolicznego bloku.
- W internecie przeczytaliśmy, że pięć osób nie żyje - mówiła przed sądem autorka nagrania. - Pamiętam płacz tych mam, najbardziej. Krzyk.
Emerytowany policjant miał wskazać i zidentyfikować pokazanych na filmie funkcjonariuszy. Jednak nie był w stanie ich rozpoznać. Miał również trudności z rozpoznaniem samego siebie.
- Nie jestem w stanie powiedzieć czy to ja, to, co widać na nagraniu wskazuje, że jest to policjant ruchu drogowego – po czapce i kamizelce - mówił świadek. - To mogą być funkcjonariusze ruchu drogowego, ale mogą być też osoby z nadzoru ruchu drogowego.
Jak dodał, nie jest pewien z jakiej godziny pochodzi nagranie.
- Nie jestem w stanie rozpoznać siebie. Patrząc logicznie, to możliwe, że jestem to ja z kolegą - dodał.
W sprawie działania służb, w tym medycznych i straży pożarnej w dniu, w którym doszło do tragedii, toczy się odrębne śledztwo. Dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów.