Pożar wybuchł na parterze domu, w którym mieszkały dwie rodziny. Mieszkańcy budynku samodzielnie ewakuowali się z płonącego budynku. Po ugaszeniu ognia w pogorzelisku znaleziono martwego 37-latka.
Wszystko wskazuje na to, że doszło do zabójstwa, a następnie do podpalenia. Policjanci znaleźli na miejscu nóż, który był prawdopodobnie narzędziem zbrodni, a także substancję łatwopalną, która mogła posłużyć do podpalenia ciała w celu zatarcia śladów. Zwłoki były zwęglone w znacznym stopniu przy stosunkowo niewielkim pożarze.
43-letni właściciel mieszkania, po opuszczeniu budynku udał się do pobliskiego sklepu przy ul. Zwycięstwa, gdzie użył przemocy wobec ekspedientki. Wcześniej zaatakował również właścicielkę mieszkania na piętrze i jej córkę. Sąsiedzi są przerażeni tym, co wydarzyło się w sobotni wieczór
- On chciał nas zabić i pogrzebać - mówią "Super Expressowi" Dorota i Karol Anders, którzy uciekli z płonącego budynku.
Mężczyzna został zatrzymany. Był pijany. Wcześniej z kolegą z pracy, którego zwłoki znaleziono w pogorzelisku, mieli spożywać alkohol.
- Ja się cały czas zastanawiam nad motywem - dodaje pani Dorota. - On musiał być pod wpływem jakichś środków.
W poniedziałek, 29 kwietnia, 43-latek został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty. Jak poinformował prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa, ale również o wzniecenia pożaru, sprowadzenia zagrożenia dla wielu osób, spowodowania strat materialnych o znacznej wartości, obrażenia ciała poniżej 7 dni u mieszkańców budynku i ekspedientki oraz zniszczenia mienia w sklepie spożywczym. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Ciało tragicznie zmarłego 37-latka zostało zabezpieczone do sekcji zwłok. Na podstawie jej wyników będzie można ustalić dokładne okoliczności śmierci.