Anna Byk nie ukrywa, że latka jej lecą, że jest już słabsza, niż kiedyś, ale czuje się dobrze, nie ma problemu z chodzeniem i nadal jest samodzielna i może opiekować się chorym synem. Otwarcie mówi, że ma pomoc w rodzinie. Drugi syn często do nich przyjeżdża, zostaje na kilka dni. Poza tym sąsiedzi w ramach wynagrodzenia z opieki społecznej przychodzą do nich na kilka godzin. Jak trzeba robią zakupy, pomagają w kąpieli niepełnosprawnego Bogdana.
– Jesteśmy za to wdzięczni, ale więcej pomocy nie potrzebujemy i nie chcemy – mówi rozżalona pani Anna, która nie może pogodzić się z tym, że urzędnicy wbrew jej woli chcą umieścić ją i jej syna w domu pomocy społecznej.
Jak mówi pani Anna, postanowienie w sprawie jej syna już sąd wydał, o jej losie będzie decydował 29 marca. – Radzimy sobie dobrze. Ja mam emeryturę, a syn dostaje rentę. Nie zalegamy z żadnymi opłatami. Nie wyobrażam sobie, by nas zabrano z własnego mieszkania do domu opieki. Starych drzew się nie przesadza. Ani ja, ani syn nie chcemy stąd odejść, nie chcemy takiej pomocy na siłę, bo jej nie potrzebujemy. To byłoby dla nas największe nieszczęście. Tu jest nasz dom i chcemy być w nim razem. Tu chcę umrzeć – kwituje pani Anna.
Sprawa pani Anny i jej syna trafiła do kołobrzeskiego sądu rejonowego na wniosek Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kołobrzegu. Kierownik instytucji Agnieszka Chojnacka-Sottek, zasłaniając się tajemnicą służbową, nie chciała ujawnić powodów swojej daleko idącej w skutkach decyzji. - W każdym przypadku, kiedy występują przesłanki do umieszczenia w domu pomocy społecznej, a osoba nie wyraża na to zgody, jestem obowiązana poinformować sąd rodzinny. To sąd po dogłębnym przeanalizowaniu i zbadaniu sytuacji wydaje postanowienie w sprawie – zaznacza kierownik kołobrzeskiego GOPS-u.