Dramatyczne sceny jak z filmu sensacyjnego rozegrały się w czwartek nad ranem w Warninie niedaleko Koszalina (Zachodniopomorskie). Przed godz. 4.00 na policję zadzwoniła przerażona kobieta. Miała mówić, że z mężem zabarykadowali się w pokoju domu. Boją się o życie, bo ich syn biega z nożami po posesji, jest agresywny i im grozi.
Policja pojechała na miejsce. Wezwana została też karetka pogotowia.
Władysław C. z nożami w obu rękach z rodzinnego domu, położonego na krańcu wsi, pobiegł do jedynego sąsiada i dobijał się do jego drzwi. To tam doszło do zwarcia z policjantami. - Pomimo wezwania do odrzucenia niebezpiecznych przedmiotów mężczyzna zaatakował nimi funkcjonariuszy. W związku z tym policjanci oddali strzały ostrzegawcze, a następnie użyli broni w stosunku do napastnika. Jeden z oddanych strzałów ranił 35-latka – mówi kom. Monika Kosiec, oficer prasowa koszalińskiej policji.
Ratownicy medyczni i policjanci próbowali ratować życie Władysławowi C. Podjęta reanimacja była bezskuteczna. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Mieszkańcy wsi nie mogą uwierzyć, że w to, co się stało. – Władka nie znaliśmy od tej ciemnej strony. Dla nas był miły, sympatyczny, pomocny. Czasami porąbał drewno na opał – mówi Genowefa Pichal (74 l.).
Niektórzy przyznają, że jak wypił, to robił się trochę agresywny, ale nie żeby się go bać.
Sprawą śmierci Władysława C. zajęła się Prokuratura Rejonowa w Koszalinie, wszczęte zostało również wewnętrzne postępowanie przez Wydział Kontroli KWP w Szczecinie.