Przypomnijmy, do tragedii doszło w lipcu 2019 roku. W niedzielę w godzinach popołudniowych do jednego z pensjonatów na Harendzie w Zakopanem przyjechała wycieczka dzieci z Lublina. W poniedziałek nad ranem okazało się, że jedna z 12-letnich dziewczynek nie daje oznak życia, dlatego zaniepokojone koleżanki zaalarmowały opiekunów kolonii.
Polecany artykuł:
Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe, niestety lekarz pogotowia ratunkowego stwierdził zgon. Ciało dziewczynki zostało poddane sekcji zwłok. Biegli całkowicie wykluczyli takie przyczyny śmierci jak alkohol czy narkotyki.
Okazało się, że przyczyną śmierci była choroba serca, o której rodzice Amelki nie mieli pojęcia.
- Wykluczyliśmy ich odpowiedzialność. Serce dziewczynki było w bardzo złym stanie, ale choroba rozwinęła się w ciągu ostatnich kilku tygodni - powiedział nam w lipcu Leszek Karp, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Postępowanie w tej sprawie prowadziła jednak Prokuratura w Zakopanem. Śledczy rozpatrywali możliwość nieumyślnego spowodowania śmierci. Po kilku miesiącach śledztwo pokazało, że nie popełniono przestępstwa, a całe zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem.
Opinię potwierdzili specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie, dlatego śledztwo w sprawie śmierci 12-latki zostało umorzone.
Czytaj więcej o śmierci 12-latki w Zakopanem: