Bochnia. Zaginiona 15-latka omal nie zamarzła na śmierć
15-latka z Bochni była bliska śmierci z powodu zamarznięcia, po tym jak zaginęła w niedzielę, 4 lutego. Dziewczyna wyszła z domu ok. godz. 15, ale już nie wróciła i nie nawiązała też kontaktu z rodziną. Przed godz. 23 jej bliscy zgłosili wszystko policji, a ta wszczęła poszukiwania. Służby ratownicze, w tym strażacy PSP i druhowie z lokalnych OSP, ruszyli najpierw na teren leśny w obrębie ul. Brzeźnickiej, gdzie mogła się znajdować zaginiona. Do jej znalezienia wykorzystywano m.in. drona z kamerą termowizyjną, ale w czasie działań udało się również ustalić tożsamość jej znajomego. Kiedy policjanci dotarli do jego domu, chłopak zadzwonił do 15-latki.
- Dziewczyna odebrała, jednak była zdezorientowana. Słabnącym głosem oświadczyła, że nie może się podnieść i poruszać oraz że jest jej bardzo zimno. 15-latka nie była w stanie podać swojej dokładnej lokalizacji i związku ze swoim stanem nie dała rady również przesłać lokalizacji z funkcji telefonicznej. Policjantom udało się jednak uzyskać zarys otaczającej ją przestrzeni, co później miało ogromne znaczenie podczas poszukiwań - informuje KPP w Bochni.
W związku z tym działania poszukiwawcze przesunięto na teren w rejonie ulicy Murowianka w Bochni, gdzie ok. godz. 1 w nocy z niedzieli na poniedziałek kamera termowizyjna wskazała charakterystyczny punkt. Nieprzytomna 15-latka została znaleziona w zaroślach pomiędzy drzewami. Po udzieleniu szybkiej pomocy medycznej na miejscu zdarzenia została przetransportowana do szpitala.