– Ona by nawet muchy nie skrzywdziła – powiedziała dziennikarce SuperExpressu Lucyna M. mama zatrzymanej Magdy (24 l.). Kobieta jest zszokowana sobotnimi wydarzeniami. Nie ma wątpliwości, że jej córka wymaga pomocy. O szczegółach jednak rozmawiać nie chce. 94–letnia Janina M. mieszkała sama w murowanym, piętrowym domu w Bieczu, przy ul. Przedmieście Dolne. Od poniedziałku do piątku odwiedzały ją opiekunki, w weekendy staruszką głównie opiekowała się mieszkająca w sąsiedniej miejscowości wnuczka Magda. Pani Janina od trzech lat nie wstawała z łóżka. Była jednak zadbana i otoczona opieką. Jak nam powiedziały osoby z najbliższego otoczenia Janiny M., w rodzinie nie było konfliktu.
– Janina urodziła czworo dzieci. Najstarsza córka mieszka w Krakowie, młodszy syn Rysiek nie żyje, podobnie jak kolejna córka Zosia. Ona także zmarła. Z kolei najmłodszy Staszek, tata Magdy, mieszka z rodziną w miejscowości obok. Tam kupił dom. Do mamy przyjeżdżał, opiekował się, to on miał dostać w spadku dom – usłyszeliśmy od sąsiadki zmarłej seniorki.
O wydarzeniach sobotniej nocy niewiele wiadomo. Faktem jest, że 24–letnia Magda była wtedy w domu swojej babci. To ona około 7 rano zadzwoniła do Centrum Powiadamiania Ratunkowego i poinformowała o śmierci 94–letniej Janiny M. W mieszkaniu śledczy zobaczyli nie tylko ślady krwi, ale także dostrzegli obrażenia na ciele staruszki, liczne rany kłute. Magdalena M. została zatrzymana.
W niedzielę została doprowadzona przed oblicze prokuratura w Gorlicach, usłyszała zarzut zabójstwa. Wiadomo, że przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia. Ich treść nie została ujawniona ze względu a dobro rodziny. Za zabójstwo grozi minimum 10 lat pozbawiania wolności, a nawet dożywocie.
Polecany artykuł: