34-latek doprowadził do uruchomienie procedur bezpieczeństwa na lotnisku. Wystarczyły cztery słowa
Podróżni planujący lot samolotem powinni bardzo uważać na słowa, których używają w komunikacji z pracownikami Służby Ochrony Lotniska. Przekonał się o tym 34-letni krakowianin. Mężczyzna planował wylot z Balic do Monachium, jednak w trakcie kontroli bezpieczeństwa poniosły go nerwy. Odpowiedź na pytanie o zawartość bagażu zaczął słowami: "gdybym nawet miał bombę...", co spowodowało natychmiastową reakcję. Na miejsce wezwano pirotechników straży granicznej oraz utworzono strefę bezpieczeństwa.
Przedstawiciele służb w bagażu 34-latka nie znaleźli niczego podejrzanego, jednak krakowianin i tak poniósł konsekwencje swojego zachowania.
PRZECZYTAJ: Pijany mężczyzna przysnął w rowie pod Krakowem. Miał przy sobie miecz i broń palną
Tłumaczył się stresem. 34-latek ukarany mandatem za słowa o bombie
Mężczyzna był mocno zdziwiony, że jego słowa wywołały aż taką reakcję służb. Kiedy nieco ochłonął, wyraził skruchę i przeprosił za swoje zachowanie. Tłumaczył przy tym, że nieodpowiednie słowa wypowiedział w wyniku stresu spowodowanego lotem. Kary nie uniknął, ponieważ na 34-latka nałożono mandat karny w wysokości 500 złotych. Krakowianin może jednak mówić o sporym szczęściu, ponieważ kapitan samolotu wpuścił go na pokład, choć miał prawo odmówić mu lotu.