- Po odsłuchaniu nagrań, które miały dotyczyć mobbingu, ciężko nam się wypowiedzieć, gdyż mobbingu w tych nagraniach na pewno nie było. Nagrania były w dużej części nagraniami rozmów prywatnych, osoby nie były uprzedzone o tym, że są nagrywane. Często były to rozmowy, które miały charakter rozmów przy kawie - mówi Barbara Jakuszewska, kierownik Działu Służby Pracowniczej KPR.
Jakuszewska przyznaje jednak, że nieprzychylne słowa rzeczywiście padały. - Owszem, pojawiały się czasem niezbyt pochlebne opinie w rozmowach, ale nigdy nie były kierowane bezpośrednio do danego pracownika. Pani kierownik mówiła, że wielokrotnie zwraca uwagę, na co pracownicy nie reagują. W związku z tym za którymś razem zdarza się jej podnieść ton - mówi.
Sprawa ciągnie się od jakiegoś czasu. Były już próby porozumienia. - Pani dyrektor prosiła tutaj o kompromis. Pracownicy się na to zgodzili, generalnie miał być to kompromis do czasu następnej oceny rocznej. Obie strony miały odkreślić grubą kreską to co było i zacząć współpracę na nowo - mówi Jakuszewska.
Radca prawny KPR również uznał, że mobbingu nie było. Ratownicy obstają przy swoim. - Zasady tego porozumienia zostały zerwane przez samą panią kierownik - mówi jeden z pracowników pogotowia, który chce pozostać anonimowy. Jak mówi, kierowniczka wciąż posługiwała się w stosunku do nich wykorzystywała pewne "narzędzia". - To przede wszystkim karania, nagradzanie jednych większymi pieniędzmi, innym zabieranie całkiem bezpodstawnie. Jeśli chodzi o zarzuty pod kątem podnoszenia głosu, krzyków, to przy każdej sytuacji ten głos w stosunku do pewnych osób jest podnoszony. Jeśli nie ma świadków, to ona pozwala sobie na dużo więcej - mówi pracownik.
Ratownicy oskarżają kierowniczkę również o nakłanianie do fałszowania opinii medycznych. Domagają się jej zwolnienia. Sama kierownik pogotowia nie chciała skomentować sprawy.
Więcej szczegółów w materiale Kuby Paducha, reportera Radia ESKA: