Mężczyzna wczoraj przyznał się do spowodowania uszczerbku na zdrowiu Franka D., a także do uszkodzenia motocykla. Jednak tłumaczył śledczym, że to on został zaatakowany, a noża użył w obronie koniecznej. Teraz śledczy ustalają, jak faktycznie przebiegało całe zajście.
Franek i jego ojciec Paweł D. (48 l.) twierdzą, że to oni zostali zaatakowani przez mężczyznę spacerującego z psem. Według ich relacji mieli się zatrzymać, by przepuścić 39-latka z czworonogiem. Wtedy spacerowicz miał ich zaatakować słownie, gdyż nie podobało mu się, że jeżdżą na motocyklach. Potem rzucił się na Pawła D., a gdy syn przyszedł mu na pomoc, został pocięty nożem.
Inaczej zajście widział spacerowicz. To on miał być zaatakowany przez ojca Franka i przygnieciony przez jego motocykl. Gdy się uwolnił, nadjechał 21-latek i się na niego rzucił, trzymał go i dusił. Wtedy 39-latek wyciągnął kozik, by się bronić.
Nożownik na razie jako jedyny z całej trójki usłyszał zarzuty. – 39-letni mieszkaniec Andrychowa usłyszał zarzut popełnienia dwóch czynów: uszkodzenia ciała pokrzywdzonego oraz uszkodzenia mienia pokrzywdzonego – motocykla i odzieży. Przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Po przesłuchaniu został zwolniony – mówi nam prok. Zbigniew Piątek, zastępca prokuratora rejonowego w Wadowicach.
Teraz policjanci będą weryfikować obydwie wersje, aby ustalić faktyczny przebieg zdarzenia. Oto ich dotychczasowe ustalenia:
– 22 listopada br. ok. godz. 13.00 w Andrychowie pracownik gminy, wykonujący prace na terenie kompleksu leśnego "Pańska Góra" w Andrychowie zauważył kilka osób, które wbrew obowiązującemu zakazowi jeździły tam na motocyklach crossowych. W związku z ujawnionym wykroczeniem, mężczyzna podjął próbę ich zatrzymania. Motocykliści jednak go ominęli i odjechali. Nieco dalej motocykliści mijali 39-latka spacerującego z psem. Pomiędzy nimi a 39-latkiem doszło do awantury i agresji fizycznej, która w konsekwencji skutkowała ugodzeniem nożem 21-letniego motocyklisty. Ranny zdołał odjechać z miejsca sprzeczki na pobliski parking, gdzie została mu udzielona pomoc przez postronne osoby, a wezwany zespół ratownictwa medycznego zabrał mężczyznę z ranami ramienia i nogi do szpitala. Tymczasem pracownik gminy dotarł do miejsca, w którym pozostał drugi z motocyklistów i 39-latek. Nie będąc świadomym zranienia 21-latka, pracownik gminy próbował zatrzymać 49-latka jako sprawcę wykroczenia. Zorientowawszy się o dramatycznym przebiegu zdarzenia, zadzwonił na numer alarmowy. Na miejsce skierowano patrol, który zatrzymał 39-latka, podejrzewanego o ugodzenie motocyklisty. 23 listopada w charakterze świadków przesłuchano 49-letniego motocyklistę, pracownika gminy, 21-letniego poszkodowanego oraz świadków zdarzenia, którzy udzielali pomocy rannemu. Przy czym wersja zdarzenia opisana przez motocyklistów relacjonowana była także szeroko w mediach społecznościowych i prasie. 24 listopada br. 39-latek został przesłuchany i usłyszał zarzut zranienia 21-latka (chodzi o tzw. średnie uszkodzenia ciała) i zniszczenia motocykla. Grozi mu za to kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. W trakcie przesłuchania podejrzany przedstawił jednak inną wersję zdarzeń. Powiedział, że działał w obronie własnej. Z jego wyjaśnień wynika, że doszło do sprzeczki z 48-latkiem, do której dołączył później 21-latek. W trakcie zdarzenia 39-latek został m.in. przygnieciony motocyklem, wyswobodził się, jednak zaatakowany prze 21-latka użył małego noża (kozika), by się uwolnić się z trzymania i duszenia. Gdy ranny 21-latek odjechał, 39-latek przekuł opony i bak motocykla należącego do 48-latka, by uniemożliwić mu ucieczkę. Po przesłuchaniu 39-latka mężczyzna został zwolniony do domu. Prokuratura nie zastosowała wobec niego środków zapobiegawczych. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Wadowicach. Czynności te mają na celu m.in. ustalenie, jaką faktycznie rolę pełnili uczestnicy zdarzenia. Niewykluczone, że również motocykliści otrzymają zarzuty - za udział w bójce czy pobicia, a zarzuty 39-latka zostaną zmienione. Strony prezentują sprzeczne wersje zdarzenia. Dochodzenie wyjaśni, która z nich polega na prawdzie. Tymczasem rozpatrywana jest im także sprawa wykroczenia - nielegalnego wjazdu motocyklistów do lasu, za co grozi grzywna do 5000 zł – informuje mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy KWP w Krakowie