– Była ok 9.00 rano. Zorientowałem się, że w dużym pokoju przecieka sufit. Poprosiłem moja partnerkę, by poszła do sąsiada z góry, sprawdzić co się stało – opowiada nam pan Jacek. Faktycznie, pani Zofia ubrała się i poszła na górę. Drzwi do mieszkania sąsiada były otwarte na oścież, nikt nie reagował na wołanie, więc kobieta weszła do środka. Z kuchni wychylił się mężczyzna. Miał zaciśniętą prawą pięść.
– Zofia nie dążyła nawet powiedzieć, że chyba mu rura pękła w mieszkaniu, a on się na nią zamachnął nożem. Uderzył ją w szyje. Polała się krew. Zofia zaczęła uciekać nożownik za nią. Drugi cios otrzymała w drzwiach wejściowych a trzeci na półpiętrze. Cała klatka schodowa była we krwi – relacjonuje partner kobiety.
Zofia wbiegła do swojego mieszkania, a nożownik zatrzymał się przed jej drzwiami.
– Musiał mnie usłyszeć. Wtedy uciekł na górę. Nie wiem co by się stało, gdyby mnie wtedy nie było na miejscu – dodaje pan Jacek.
Artur W. zabarykadował się w swoim mieszkaniu. Potrzebna była dopiero brygada kontrterrorystów i policyjnych negocjatorów, by wyprowadzić go z mieszkania. Nożownik usłyszał zarzuty prokuratorskie i został tymczasowo aresztowany.
Jak nam powiedzieli sąsiedzi, Artur W. wprowadził się do mieszkania na początku roku.
– Początkowo widywaliśmy, go jak wychodził do pracy, potem, gdy zaczęła się pandemia, rzadko wychodził z mieszkania. Chyba miał problemy z alkoholem, bo zdarzało nam się go widzieć nietrzeźwego – opowiadają nam sąsiedzi.