Bus do Morskiego Oka oblegany podczas czerwcówki. Turyści musieli obejść się smakiem
W Boże Ciało na trasie do Morskiego Oka turyści nie mieli okazji skorzystać z końskich zaprzęgów, co było zapowiadaną formą protestu fiakrów. Niektórzy wiedzieli o takich planach i przygotowali się na spory wysiłek fizyczny, bowiem przejście całej trasy nie jest tak łatwe, jakby mogło się wydawać. Inni natomiast, którzy chcieli uniknąć pieszej wędrówki, szukali odmiennych rozwiązań.
Część odwiedzających w akcie desperacji chciała skorzystać z elektrycznego busa, który w ostatnich tygodniach kursuje na trasie Palenica Białczańska – Morskie Oko. Obeszli się jednak smakiem, bowiem przejazdy były testowe i skierowane do osób niepełnosprawnych.
Wtedy część turystów, ta nielubiąca zbytnio wysiłku, przypuściła szturm na testowany już na tej trasie elektryczny bus. Trzeba było im tłumaczyć, że to nie są regularne kursy, a właśnie testowe. Że pojazd czeka na grupę osób niepełnosprawnych i nie każdy może do niego wejść - relacjonował w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przewodnik tatrzański.
Warto wspomnieć, że jazdy testowe zakończyły się z dniem 3 czerwca 2024 roku i wiadomo już, jakie wyciągnięto wnioski.
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią.
Morskie Oko: elektryczny bus zakończył jazdy testowe. Przedstawiono wyniki
W poniedziałek zakończono testowe jazdy "elektryka", który ma odciążyć nieco pracę końskich zaprzęgów na popularnym szlaku. Wiadomo już, że bateria starczała na około sześć kursów dziennie, więc to świetnym wynik. Okazuje się jednak, że dużym mankamentem jest między innymi tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki.
Auto sprawdziło się dość dobrze, jeżeli chodzi o akumulatory, bo pełne ładowanie wystarczyło nawet na sześć kursów [...] Problemem na pewno jest to, że w pojeździe jest tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki - mówił Zbigniew Kowalski z TPN.
Dodatkowo kolejnym problemem jest bezgłośna praca silnika. Kierowca, który prowadził busa, stwierdził, że to dość duże utrudnienie.
Dobrze się nim jeździ pod górę, ale ponieważ jest to silnik w pełni elektryczny, nie wydaje żadnego dźwięku i tu jest pewien mankament, bo turyści idący szlakiem nie słyszą nadjeżdżającego z tyłu samochodu. Trzeba bardzo uważać, żeby kogoś nie potrącić. Z uwagi na teren parku narodowego nie używamy tu klaksonu - powiedział kierowca Stanisław Gąsienica-Kotelnicki.
Polecany artykuł: