"Jeśli nasze badania nie wykazały zagrożenia, to znaczy że go nie ma." Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie zabrał głos w sprawie doniesień, jakoby składowisko odpadów Huty ArcelorMittal, zawierało materiały szkodliwe dla środowiska, na przykład związki rtęci.
WIOŚ kontroluje składowisko i wprawdzie okoliczne wody powierzchniowe są zanieczyszczone, ale Huta nie ma z tym nic wspólnego.
- To mogą być zanieczyszczenia z innych zakładów przemysłowych, to może być zanieczyszczenie niesione wzdłuż rzeki Wisły, to mogą być gospodarstwa domowe, przydomowe oczyszczalnie ścieków, również odprowadzanie ścieków do kanalizacji opadowej miasta - mówi inspektor WIOŚ Barbara Żuk.
Krótko mówiąc, to może być wszystko, tylko nie Huta. Innego zdania jest hydrolog z Akademii Górniczo-Hutniczej, Doktor Mariusz Czop. Jego zdaniem metody badań WIOŚ pozostawiają wiele do życzenia.
- WIOŚ zbadał tylko wierzchnią warstwę odpadów, która jest przemyta. Nie wiadomo dlaczego nie zbadał całej bryły składowiska. No jeżeli 1% składowanych odpadów jest rozpuszczalny, to z 14 czy 15 milionów ton [tyle materiału około liczy całe składowisko - przyp. red.] 1% to jest 150 000 ton. Tyle jest rozpuszczalnych składników, które mogą zanieczyścić wody podziemne - mówi naukowiec.
Zgodnie z informacjami przekazanymi nam przez WIOŚ badania gleb i wód przeprowadzone przez inspektorów sięgały na pół metra głębokości.
W sprawę składowiska odpadów Huty zaangażowało się też miasto Kraków. Gmina zorganizuje niezależne badania spornego terenu by raz na zawsze ustalić co tam jest, a czego nie ma. Urzędnicy są na etapie spisywania umowy w tym celu. Zlecona przez miasto kontrola ma się odbyć jeszcze w tym roku.
Polecany artykuł: