Biały Dunajec. Strażak zmarł po pobiciu. Sprawca na wolności?
Rodzina zmarłego strażaka z Białego Dunajca nie rozumie, dlaczego kilka miesięcy po jego śmierci w tej prawie nikt nie usłyszał zarzutów. 25-letni Paweł Z. został pobity w nocy z 1 na 2 sierpnia ub.r., po czym trafił do szpitala, gdzie zmarł po kolejnych 9 dniach. Bezpośrednią przyczyną zgonu był krwiak podtwardówkowy mózgu, który powstał w wyniku upadku i uderzenia o twarde podłoże. Zdaniem biegłych strażak ochotnik OSP Biały Dunajec mógł spaść na znajdujący się w pobliżu remizy kamień, który został zresztą zabezpieczony i poddany analizie.
Skądinąd wiadomo jednak, że tego samego wieczora 25-latek został pobity przez innego z druhów, którego bliscy obwiniają o jego śmierć. Kilka tygodni temu skriny z wideo dokumentującego zdarzenie opublikowała "Gazeta Krakowska". Z nagrania monitoringu wynika, że to Paweł Z. była ofiarą zdarzenia, będąc "raz po raz uderzanym w głowę". W czasie bójki widać ponadto, że poszkodowany kilka razy upada na podłogę i krwawi.
Prokuratura nie stawia zarzutów, tylko je odpiera
Śledztwo w tej sprawie jest prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, choć rodzina strażaka ochotnika twierdzi, że ludzie, którzy odpowiadają za jego zgon, nadal chodzą po wolności. Mają o to żal do śledczych prowadzących postępowanie, ale ci proszą o cierpliwość.
- Rozumiem emocje bliskich zmarłego, ale to nie jest koniec śledztwa. Na tym etapie zebrany materiał dowodowy nie pozwala na przedstawienie komukolwiek zarzutów, ale czekamy jeszcze na kilka opinii biegłych zleconych przez prokuraturę. Nie mamy wpływu na to, jak długo to potrwa - powiedziała "Super Expressowi" Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Jak dodaje prokuratorka, prokuratura dysponuje nagraniem z monitoringu w remizie OSP Biały Dunajec.
